Nogi mnie bolą tak, że szał, dziki szał. Wczoraj miałam na godzinę 14.00 i siedziałam do zamknięcia sklepu, czyli 21.30, do domu wróciłam tak na prawdę po 22.00, jakąś godzinę trzeba było siedzieć i się rozliczać, bo coś się nie zgadzało. Dziś nie było lepiej, czort maszyna się popsuła, nie chciała przyjmować kart i już. Po jakimś czasie jej zachwianie równowagi wróciło do normy, czasem widać żyje swoim życiem :-) Dziś poszłam do pracy na 9.00, powinnam siedzieć do 17.00, a siedziałam do 17.20 na sklepie, potem jeszcze godzinę mnie trzymali bo się doliczyć nie mogli, bo czort maszyna się zepsuła, jak wyżej wspomniałam.Od rana nic nie jadłam, nie miałam nawet przerwy, bo ludzi w pracy było dziś za mało. Na szczęście moja szefowa jest przedziwnie miła, powiedziała mi, że muszę sobie zrobić przerwę i następnym razem mam iść, nieważne ile osób będzie na sklepie.
Wróciłam wczoraj do domu kompletnie wypruta z życia, a dziś nóg nie czuje, po 3 dniu pracy. Muszę zainwestować w lepsze buty. Na szczęście ludzie w pracy są w porządku, a w sklepie całkiem fajnie się pracuje, tylko trzeba stać...
A jak wróciłam do domu zastałam mojego bratanka, który na mój widok chwycił się za buty, bo chciał iść na spacer, później jak zaszłam do łazienki znalazłam chrupki w sedesie, następnie wyciągnięty stary telefon, przesuniętą na bok lampkę z nad mojego łóżka, znikną pilot od odtwarzacza... Młody rządził w domu :-D
A na dodatek "robal" znów coś napisał, ale nawet nie chce mi się tego czytać, zwyczajnie usunięte :-)
Coś na poprawienie humoru :-)
O życiu trochę napiszę i o sobie czasem wspomnę :-) "Każdy mój pomysł weryfikuje dowódca życie."
czwartek, 27 marca 2014
wtorek, 25 marca 2014
"No zobacz człowieku człowieka w człowieku!"
Mam chyba jakieś szczęście. Albo to jakiś kant. Odkąd zabrano mi stopień lekki niepełnosprawności, próbowałam walczyć o odzyskanie go, by móc pracować w zakładzie pracy chronionej. Odwołanie zostało... odrzucone, ale po tygodniu przysyłają mi list, bynajmniej nie miłosny, że zapraszają mnie na jakieś badania. O.K... a tak od razu się nie dało? Wszystko fajnie, ale pomyślałam, że na wszelki wypadek będę szukać pracy "dla zdrowych". Wysłałam wczoraj CV i po kilku godzinach zadzwonili do mnie i zaprosili na pierwszy dzień szkolenia. Jestem w szoku! Podobno tak ciężko znaleźć pracę. Chociaż to też zależy gdzie i jaką. Jutro miałam się stawić rano, ale powiedziałam, że mam już wcześniej ustaloną wizytę w urzędzie, szefowa, ot tak powiedziała, że nie ma problemu mogę przyjść popołudniu. Jest to zbyt podejrzanie miłe, czy po prostu to jest człowiek, który człowiekowi człowiekiem? Mam chyba jakiś uraz po poprzedniej pracy, gdzie osoba nad tobą uważała się za twojego szefa, pana wyjść do łazienki lub siedzisz na dupie, bo są kolejki i nie obchodzi mnie, że musisz siusiu, jesteś dorosła, więc wytrzymasz, a także masz mi bić pokłon do pasa. O dziwo moja poprzednia menadżerka na swojej robocie znała się jak ślimak na przyrządzaniu potrawki ze ślimaka... była poprzednio kelnerką w pizzerii, gdzie gratis do sosu dodają ci żywe kultury bakterii ze zmywaka... ale jeśli ma się dobre znajomości można zajść bardzo wysoko, tak na dzień dobry zostając menadżerem, czy się zna? A co za różnica, politycy też się nie znają, a kto im zabrania bawić się w rządzenie losami Polski?
Wczoraj odebrałam mamę ze stacji, wracając o mało nie rozdeptałam wielkiego pająka, mam arachnofobię i nie wyolbrzymiam go z tego powodu, na serio był wielki. Powiedziałam do mamy, że to na szczęście, że go nie rozdeptałam, oby to szczęście dopisało mi jutro, bo będę pierwszy dzień na nowej, jeszcze nie do końca znanej mi kasie :-P Zapomniałam już jak się obsługuje klientów :-D Ludzie przychodzący do sklepu po zakupy, wybaczcie mi wszystkie moje błędy :-)
grafika pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/WieslawMrokiSredniowiecza , autor: Maciej Kisiel
Wczoraj odebrałam mamę ze stacji, wracając o mało nie rozdeptałam wielkiego pająka, mam arachnofobię i nie wyolbrzymiam go z tego powodu, na serio był wielki. Powiedziałam do mamy, że to na szczęście, że go nie rozdeptałam, oby to szczęście dopisało mi jutro, bo będę pierwszy dzień na nowej, jeszcze nie do końca znanej mi kasie :-P Zapomniałam już jak się obsługuje klientów :-D Ludzie przychodzący do sklepu po zakupy, wybaczcie mi wszystkie moje błędy :-)
grafika pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/WieslawMrokiSredniowiecza , autor: Maciej Kisiel
poniedziałek, 24 marca 2014
Jeśli wrzucę szafę z przejściem do Narni, do trójkąta bermudzkiego, to zniknie cała kraina, czy tylko szafa?
Przeczytałam ostatnio ciekawostkę o tym, że w domu pewnego Japończyka zaczęło ginąć jedzenie z lodówki, chciał więc sprawdzić co się dzieje pod jego nieobecność lub gdy śpi, więc zamontował kamerę, okazało się, że w jego szafie od kilku lat mieszkała kobieta! Dlaczego o tym piszę? Bo sama się zastanawiam, czy nie mam dodatkowych lokatorów w domu, gdyż giną mi rzeczy. Najpierw bluzka, następnie całe etui na płyty z nimi w środku, wypchane po brzegi, a na koniec pierścionek i srebrny łańcuszek. Mam jakiś trójkąt bermudzki w domu. A może powinnam przejrzeć szafę? Może jest tam ukryte przejście, takie jak do Narni i siedzi tam sobie jakiś mały troll :-)
Na razie sprawdzać nie będę, korzystając z okazji ładnego i ciepłego dnia idę pochodzić, a później poćwiczyć, bo już prawie nie czuję, że mam zakwasy, więc dam radę :-D
Miłego dnia.
Tak drogie dziatki, to jest oryginalna wersja One way or another :-) I jest o wiele lepsza :-P
Na razie sprawdzać nie będę, korzystając z okazji ładnego i ciepłego dnia idę pochodzić, a później poćwiczyć, bo już prawie nie czuję, że mam zakwasy, więc dam radę :-D
Miłego dnia.
niedziela, 23 marca 2014
Och modo w internetowym świecie, postrzel się i giń!
Nie mam tu na myśli mody jako takiej, przedstawianej w mediach dostępnych w internecie. Nie chodzi o ciuchy, fryzury, ani o make-up. Chociaż i ta moda... sami rozumiecie, na wojnie i w modzie jak widać wszystkie cuda dozwolone, tak zgadza się, jakoś nie przypadła mi do gustu fryzura na boba, czy stylizacje na włóczęgę, ładnie się nazwali hipsterami. Chodzi mi o modę w pierwszej kolejności na kacze dzioby, następnie picie piwa, a teraz... sellofies, czyli oklejanie sobie twarzy taśmą klejącą. Genius! Zróbcie sobie modę na pomaganie zwierzętom i cykanie sobie fotek na dowód tego, że naprawdę to robicie, zamiast wstawiać kolejne bezsensowne fotki z ustami wydymanymi jak za przeproszeniem dupa lub oklejanie ryja taśmą! Zaklejcie sobie tylko swoje wydymane dupy na twarzy i tak zostańcie... Wybaczcie mi mój wybuch agresji, ale takiej głupoty postępującej we współczesnym świecie nie widziałam chyba jak żyje! A żyje już dość długo. To już nie są tak zwane "złe strony internetu". To jest "normalny" internet, na każdym kroku coś takiego znajdziesz, koleżanki na fejsie, demoty, gdzie nie spojrzysz tam głupota.
"Jedynie tęsknić pozostaje za miłością niespełnioną,
nie wiadomo czy odwzajemnioną i przeszłością beztroską,
w której nie wiedziałeś co Cię czeka, a gdybyś wiedział,
żyłbyś dalej, czy zawisnął na gałęzi bliskiej swego domu?" - Ulencja Bedorf
"Jedynie tęsknić pozostaje za miłością niespełnioną,
nie wiadomo czy odwzajemnioną i przeszłością beztroską,
w której nie wiedziałeś co Cię czeka, a gdybyś wiedział,
żyłbyś dalej, czy zawisnął na gałęzi bliskiej swego domu?" - Ulencja Bedorf
sobota, 22 marca 2014
Nie przeszkadzać, dzwonić później, lenię się dziś :-D
Ja czasami rozumiem mojego brata bez słów, po czynach wiem co się zaraz stanie :-) Przez prawie cały dzień jego łóżko było rozwalone, kołdra, poduszki, wszystko w pięknym chaosie ;-) aż tu nagle wstał, poszedł w dzień się umyć i pościelił łóżko, pytam więc, kto przyjdzie, a on do mnie z pytaniem, skąd wiem, mówię: przeczucie :-D
O rower w dalszym ciągu nie pytam, bo znam odpowiedź, jak zacznę jeździć. Tylko kiedy to nastąpi? Prędzej kupię własny rower :-P
Rower rowerem, ale gdybym miała motor, nie wróciłabym przez tydzień do domu :-D
Dziś mam leniwą sobotę, tak leniwą, że zamiast przeczytać książkę, obejrzę jakiś film :-)
Please call me later ;-)
A wy na niedzielę możecie zrobić sobie nutelle :-D Przynajmniej jak dacie orzechy, to będzie rzeczywiście z orzechami :-P
Miłego weekendu ;-)
O rower w dalszym ciągu nie pytam, bo znam odpowiedź, jak zacznę jeździć. Tylko kiedy to nastąpi? Prędzej kupię własny rower :-P
Rower rowerem, ale gdybym miała motor, nie wróciłabym przez tydzień do domu :-D
Dziś mam leniwą sobotę, tak leniwą, że zamiast przeczytać książkę, obejrzę jakiś film :-)
Please call me later ;-)
A wy na niedzielę możecie zrobić sobie nutelle :-D Przynajmniej jak dacie orzechy, to będzie rzeczywiście z orzechami :-P
Miłego weekendu ;-)
piątek, 21 marca 2014
Jak cię wszystko boli, to czujesz, że żyjesz. Nie chcę czuć, że żyję, a zatem, gdzie jest Wally? :-D
Dzisiejszy dzień zaczęty o godzinie równej i okrągłej, znaczy 00.00, zaczął się wprost wyśmienicie! ;-) Ja i Katherine wczoraj ćwiczyłyśmy, dzisiaj próbowałyśmy te nasze wczorajsze efekty ćwiczeń rozchodzić, ale nogi bolą i boleć będą :-) Ale zaczęło się od tego, że całą noc, aż do rana puszczałyśmy jedną piosenkę, która niesamowicie wpadła nam w ucho. Ta wstawiona na koniec notki, później teksty typowe dla nas sypały się jak z rękawa.
Podczas przeglądania starego albumu:
K - Gdzie moja świnia?
U - Jaka świnia?
K - No moja świnia.
U - Miałaś swoją świnię?
K - Świnkę morską znaczy, nazywała się świnka morska.
Podczas przeglądania nowego albumu:
U - Gdzie jest Wally?
K - Wally!
U - A, tu jest Wally.
K - Dlaczego Wally?
U - Bo szukam i nie widzę.
Podczas oglądania filmu:
U - A teraz rób "kozackie pajacyki"
K - A widzisz jaki On ciągle wesoły?
U - Bo nie Polak.
Podczas rozmowy:
K - Mówiłam Ci, nie wyjeżdżaj dalej, niż za ścianę...
U - Jestem niepowstrzymana i mnie nawet ściana nie zatrzyma!
Na przystanku autobusowym:
K - W czym jest dużo białka?
U - W mięsie.
K - W czym jeszcze?
U - W mięsie.
K - Ty to jak te mewy z bajki, daj, daj, daj...
U - Mięso!
W dzień dużo chodziłyśmy po mieście, nogi odpadają, te buty nie są spacerowe. Ale trzeba korzystać z ładnego i ciepłego dnia :-) Przypomniałyśmy sobie, co robiłyśmy w moje 20 urodziny, mianowicie późnym wieczorem wybrałyśmy się na plac zabaw, gdzie były "hopsajnie", czyli trampoliny i skakałyśmy jak dzieci :-D Ach, było to kilka lat temu :-) W drodze powrotnej Katherine chciała gofra, ja jednak loda dwu-smakowego, czekolada i śmietanka. Rozmawiałyśmy o jej starych przyjaciółkach i doszłyśmy do wniosku, że nie były warte jej przyjaźni i nie ma co sobie zawracać nimi głowy. Mówiłyśmy o różnych, bardziej i mniej wesołych tematach, a także wymyśliłam nazwę dla jej wafli z kremem, polanych czekoladą, "Piksele". Dokładnie było widać, który "piksel" jest "martwy" ;-) Te zajęcia informatyczne chyba mają jeszcze na mnie jakiś wpływ.
Teraz wy się wkręćcie w tą piosenkę, a poniżej jej tłumaczenie :-)
Podczas przeglądania starego albumu:
K - Gdzie moja świnia?
U - Jaka świnia?
K - No moja świnia.
U - Miałaś swoją świnię?
K - Świnkę morską znaczy, nazywała się świnka morska.
Podczas przeglądania nowego albumu:
U - Gdzie jest Wally?
K - Wally!
U - A, tu jest Wally.
K - Dlaczego Wally?
U - Bo szukam i nie widzę.
Podczas oglądania filmu:
U - A teraz rób "kozackie pajacyki"
K - A widzisz jaki On ciągle wesoły?
U - Bo nie Polak.
Podczas rozmowy:
K - Mówiłam Ci, nie wyjeżdżaj dalej, niż za ścianę...
U - Jestem niepowstrzymana i mnie nawet ściana nie zatrzyma!
Na przystanku autobusowym:
K - W czym jest dużo białka?
U - W mięsie.
K - W czym jeszcze?
U - W mięsie.
K - Ty to jak te mewy z bajki, daj, daj, daj...
U - Mięso!
W dzień dużo chodziłyśmy po mieście, nogi odpadają, te buty nie są spacerowe. Ale trzeba korzystać z ładnego i ciepłego dnia :-) Przypomniałyśmy sobie, co robiłyśmy w moje 20 urodziny, mianowicie późnym wieczorem wybrałyśmy się na plac zabaw, gdzie były "hopsajnie", czyli trampoliny i skakałyśmy jak dzieci :-D Ach, było to kilka lat temu :-) W drodze powrotnej Katherine chciała gofra, ja jednak loda dwu-smakowego, czekolada i śmietanka. Rozmawiałyśmy o jej starych przyjaciółkach i doszłyśmy do wniosku, że nie były warte jej przyjaźni i nie ma co sobie zawracać nimi głowy. Mówiłyśmy o różnych, bardziej i mniej wesołych tematach, a także wymyśliłam nazwę dla jej wafli z kremem, polanych czekoladą, "Piksele". Dokładnie było widać, który "piksel" jest "martwy" ;-) Te zajęcia informatyczne chyba mają jeszcze na mnie jakiś wpływ.
Teraz wy się wkręćcie w tą piosenkę, a poniżej jej tłumaczenie :-)
Zanurzyłem się w swoim biznesie po uszy,
a kryzys światowy nie daje żadnej nadziei,
teraz mam tylko kredyty i długi,
od których nie mam gdzie uciec.
I ja chowam się w mieście pomiędzy ludźmi,
wysłałem za granicę żonę i dzieci,
moi rodzice otrzymują telefony z pogróżkami,
mój telefon blokują lewe numery.
Zadzwoń do mnie później!
Please call me later! - Zadzwoń do mnie później!
Zadzwoń do mnie później!
Daj mi szansę!... (2)
Dostane pieniądze od znajomych
wezmę pod zastaw mojej duszy,
pójdę do kasyna i wszystko postawię na "0",
a rozliczę się duszą!..
Zadzwoń do mnie później!
Please call me later! - Zadzwoń do mnie później!
Zadzwoń do mnie później!
Daj mi szansę!..
Please call me later! - Zadzwoń do mnie później!
Zadzwoń do mnie później!
Zaufaj jeszcze raz!..
Ja - nieznany bohater, moje imię - milion,
moje życie - kasyno, mój kraj - sen,
kiedy wszystko postawisz na "0"
twój sen kończy się w mig,
wyłącz telefon, zablokuj wszystkie numery!
Kamil Bednarek:
Proszę, zadzwoń do mnie później!
(?) jest wyzwaniem dla mojego Stwórcy,
jeden rozpraszający eliminator,
pokolenie pełne nienawiści (hater'ów)
Proszę, zadzwoń do mnie później!
zły wampir z planem zdobycia pełnej uwagi ludzi,
to jedyny cel,
Nie pieniądze, a miłość powinna być kierunkiem!
Proszę, zadzwoń do mnie później!
dobrem religii jedyny władca,
więc to wszystko (?)
Prosze, zadzwoń do mnie później!
Zadzwoń do mnie później!
Please call me later! - Zadzwoń do mnie później!
Zadzwoń do mnie później!
Daj mi szansę!..
Please call me later! - Zadzwoń do mnie później!
Zadzwoń do mnie później!
Zaufaj jeszcze raz!..
(Tekst został w sposób kopiuj - wklej podkradziony ze strony tekstowo.pl)
Przez ten spływ kajakowy po białce wpadłam na pomysł, żeby przejść się przez miasto wzdłuż białki :-) Zobaczymy jak skończy mój pomysł ;-) Miłego wieczoru.
czwartek, 20 marca 2014
Był taniec z gwiazdami, teraz czas na nowa modę, ćwicz z gwiazdami!
W końcu przyszedł ten moment, spotkałam się z kumpelą, wpadłam do niej, po plotkach,w ilości jednak na razie skończonej, zrobiłyśmy mały wypad na miasto, trzeba pogapić się na ludzi, jak na małpy w zoo :-D Żartuję oczywiście. Przed wyjściem trzeba było się przyjaciółce przebrać, grzebiąc w szafie znalazła... męski sweterek, tak to jest jak się zaprasza na noc swojego faceta, zaczyna zajmować twoją szafę, twoje łóżko, twoje życie, a w końcu przejmuje twój samochód ;-D Jak dojechałam pod jej blok, nie było jej auta, tak jak myślałam chłopiec zwany Robertem sobie go zapożyczył :-)
Wyszłyśmy na kawę, którą wziełyśmy na wynos, pochodziłyśmy po parku i wróciłyśmy do niej, a tam zajęłyśmy się ćwiczeniami brzucha i pośladków, w tym momencie napadł mnie jej pies domagający się zabawy. 20 minut poświęciłyśmy na ćwiczenia brzuszka i 10 na pośladki, jak to mówiła trenerka z komputera: "Pompujcie swoje pośladki", to pompowałyśmy, let's burn!
Tu Katherine ćwicząca brzuszki, poniżej zdjęcie prezentujące pompowanie pośladków :-) Należy im się, za te wszystkie słodycze :-D
Podczas spaceru przyznałam się kumpeli do czegoś, więc i teraz się przyznam, zakochałam się :-) Wszystkie znaki na niebie i ziemi dają mi sygnały, ostatnio nawet znalazłam zawieszkę od naszyjnika, dwa połączone serduszka ;-) Zgadzam się i jestem otwarta na nowy związek, w końcu od roku jestem samotna. Miałam tak nieudany poprzedni związek, że teraz trochę mam obawy wchodzić w nowy, ale obawy miałam zawsze z pierwszym dnien w nowym miejscu, więc to chyba normalne mieć obawy w stosunku do czegoś nowego. Wybaczcie mi za błędy jeśli takie powstały, nie piszę notki na swoim laptopie i zauważyłam, że czasem nie wskakuje mi literka, czy spacja :-P
Wyszłyśmy na kawę, którą wziełyśmy na wynos, pochodziłyśmy po parku i wróciłyśmy do niej, a tam zajęłyśmy się ćwiczeniami brzucha i pośladków, w tym momencie napadł mnie jej pies domagający się zabawy. 20 minut poświęciłyśmy na ćwiczenia brzuszka i 10 na pośladki, jak to mówiła trenerka z komputera: "Pompujcie swoje pośladki", to pompowałyśmy, let's burn!
Tu Katherine ćwicząca brzuszki, poniżej zdjęcie prezentujące pompowanie pośladków :-) Należy im się, za te wszystkie słodycze :-D
Podczas spaceru przyznałam się kumpeli do czegoś, więc i teraz się przyznam, zakochałam się :-) Wszystkie znaki na niebie i ziemi dają mi sygnały, ostatnio nawet znalazłam zawieszkę od naszyjnika, dwa połączone serduszka ;-) Zgadzam się i jestem otwarta na nowy związek, w końcu od roku jestem samotna. Miałam tak nieudany poprzedni związek, że teraz trochę mam obawy wchodzić w nowy, ale obawy miałam zawsze z pierwszym dnien w nowym miejscu, więc to chyba normalne mieć obawy w stosunku do czegoś nowego. Wybaczcie mi za błędy jeśli takie powstały, nie piszę notki na swoim laptopie i zauważyłam, że czasem nie wskakuje mi literka, czy spacja :-P
środa, 19 marca 2014
Słońce twój ruch... Oj chmura, nie rozpraszaj mnie.
Jak to miło wyskoczyć do sklepu i wydać tylko ponad 100 zł :-) Nie kupiłam żadnej zbędnej biżuterii, mam jej już tyle, że zaczynają się ze mnie podśmiewać, że sklep mogę otworzyć... Jasne już pędzę rozkładać stragan na rynku :-D Kupiłam natomiast dwie bluzki po 17 zł każda, więc wydatek w wysokości 34 zł, to przyjemny wydatek ;-) Zakupy szybko zrobione, dwie bluzki do szafki, w której muszę już zrobić porządek, wsadzone, czas zająć się resztą tego dnia, wiecie obiad, kawka, sprzątanie, takie sprawunki :-D
Dobrze, że z koleżanką doszłyśmy wspólnie do porozumienia, dziś się pomyliłyśmy i uznałyśmy, że jest wtorek, na szczęście obie spojrzałyśmy w kalendarz ;-) inaczej bym pobiegła do niej, a ona by mi oznajmiła, że też musi biec, po swojego chłopaka, któremu zepsuł się samochód, mam zatem czas zająć się domem, a na kawkę wpadnę do niej jutro :-) W końcu jutro też jest dzień, a w dodatku ma być ładniejsza pogoda, dziś jest w kratkę, to jak gra w szachy, czarne (chmury), białe (słońce), ruch czarnych, ruch białych... kto wieczorem zdobędzie szach mat? :-)
To biegnę, miłego dnia wszystkim :-)
Dobrze, że z koleżanką doszłyśmy wspólnie do porozumienia, dziś się pomyliłyśmy i uznałyśmy, że jest wtorek, na szczęście obie spojrzałyśmy w kalendarz ;-) inaczej bym pobiegła do niej, a ona by mi oznajmiła, że też musi biec, po swojego chłopaka, któremu zepsuł się samochód, mam zatem czas zająć się domem, a na kawkę wpadnę do niej jutro :-) W końcu jutro też jest dzień, a w dodatku ma być ładniejsza pogoda, dziś jest w kratkę, to jak gra w szachy, czarne (chmury), białe (słońce), ruch czarnych, ruch białych... kto wieczorem zdobędzie szach mat? :-)
To biegnę, miłego dnia wszystkim :-)
wtorek, 18 marca 2014
Sad, but, trup :-) Pogoda smętna, nogi od butów bolą i padam twarzą na klawiature, będę uczyć się pisać na niej rzęsami :-D
Jestem totalnie zmęczona, śpiąca i wypruta z życia. Nogi mnie bolą, stopy mnie bolą i plecy mnie też bolą, dobrze, że w przychodni były miękkie krzesła, bo i dupa, za przeproszeniem, też by mnie bolała. Najpierw w największy deszcz jaki dziś się rozpadał udałam się do kardiologa, by pozbyć się ciemiężyciela holtera, co zakazuje zbliżania się do elektroniki, następnie przez błotne drogi w bucikach zamszowych, ładnych, niebieściutkich poszłam na przystanek autobusowy. Z przystanku po drogach nierównych, choć płytami wyłożonych poszłam do szpitala na badania. I wtem uświadomiłam sobie, że na taką pogodę jak dziś dobrych butów nie mam :-\ Ale w sumie również jeszcze nie oszalałam, by kupować sobie kalosze po 200 zł minimum! Oszaleli... Siedziałam pod gabinetem u doktorka przez godzinę, kiedy w końcu przyszła moja kolej, wchodzę do gabinetu i dowiaduje się, że mojej karty jeszcze nie przyniesiono. Wychodzę, schodzę na dół i pytam co do cholery? No ok, zrobiłam to grzeczniej, poprosiłam o przyniesienie mojej karty, wracam i siedzę dalej czekając, aż ktoś z recepcji przyniesie mi kartę. Idzie jakaś kobiecina, w ręku ma papiery, ok, to wchodzę skoro już jest moja karta, jak myślę, tak robię i weszłam, a doktorek do mnie z tekstem wyjeżdża, że mojej karty wciąż nie ma... Czy oni naprawdę nie wiedzą, że nie wkurza się głodnych i spragnionych kofeiny ludzi? Zeszłam wściekła wciskając się w kolejkę i mówię, że przychodzę tu już drugi raz w sprawie karty do lekarza, czy ktoś może ją przynieść, zostałam oświecona, że nie ma mnie na dziś wpisanej do lekarza, tak jakbym się nie umawiała, a przecież robiłam to będąc w szpitalu ostatnim razem! Okazało się, że nie dałam im karteczki od lekarza, miałam ją przy sobie, pomimo, że mnie wpisały jak mi się wydawało, to bez karteczki jakbym się na dziś nie rejestrowała! Wyszło, że siedziałam w przychodzi 1,5 godziny. Znowu siedziałam do 5.00 rano, przespałam się około 4 godzin, a teraz padam na twarz. Nie wiem co się ze mną dzieje, a doktorek powiedział mi, że choć wyniki są teraz dobre, nie mam co się cieszyć, bo tak przy tej chorobie jest, że zwyczajnie jest taka zmienna, raz happy, raz sad. Sad? Czyli, że raz mam jabłko tak piękne, czerwone, słodkie i soczyste, a raz mam gruszkę, żółtą, słodką, soczystą i w kształcie... spróbujcie zdefiniować kształt gruszki :-)
Wypiłam kawę i idę spać, dobranoc, wybaczcie miało być dobrego dnia :-)
Wypiłam kawę i idę spać, dobranoc, wybaczcie miało być dobrego dnia :-)
poniedziałek, 17 marca 2014
Szybko.Stop.Notka.Stop.Muzyka.Stop...znaczy Start!
Szybka notka, byłam dziś u kardiologa, założyli mi holter, do jutra z tym śmigam, mam w minimalnym stopniu dziś używać urządzeń elektrycznych z powodu możliwych zakłóceń pracy holtera, nie śpiąc nocą przespałam się w dzień około 4 godzin, a teraz znów nie mogę zasnąć, więc... będzie nocne hasanie po domu, w rytm muzyki :-) Do takiej wesołej nutki na przykład:
Dobranoc ;-)
Co ja tutaj robię o tej porze natchnionej bezsennością?
Noc taka piękna, a wy śpicie. A wiecie czemu piękna? Bo jest ciemno i nie widać nic, zupełnie, jesteście tylko wy tu i teraz, świat dookoła was na tych kilka godzin jakby przestaje istnieć, to tak jakbyście się odgrodzili od świata i mieli swój własny, w tym momencie, na tych kilka chwil, tylko dla siebie. To jest piękne, zwłaszcza kiedy nie odczuwacie zmęczenia, możecie słuchać muzyki, czytać książki, oglądać filmy, myśleć w spokoju, błogim, dzięki nie rozpraszającym was światem za oknem.
Od kilku nocy nie udaje mi się zasnąć wcześniej niż po 4.00, ewentualnie po 3.00, więc takie nocne "natchnienie" na mnie spadło, ale gdyby tak się nad tym zastanowić, noc to idealna pora na wiele rzeczy, nie mówię o spaniu, czy seksie. Można grać, czytać, myśleć, słuchać, oglądać, rozmawiać, nawet samemu ze sobą. Nocą jeśli nikt z naszych towarzyszy nie usłyszy, to nie weźmie za wariata :-D Ale można z kimś spędzić noc na pogaduchach właśnie, ja mam kilka takich nocy za sobą. To jest świetna pora na pogawędkę. A ile czasu na rozmyślanie, jeśli jednak dla was to byłby czas na tęsknocie spędzony, to jednak idźcie spać.
Dobranoc, może i ja w końcu zasnę :-)
Od kilku nocy nie udaje mi się zasnąć wcześniej niż po 4.00, ewentualnie po 3.00, więc takie nocne "natchnienie" na mnie spadło, ale gdyby tak się nad tym zastanowić, noc to idealna pora na wiele rzeczy, nie mówię o spaniu, czy seksie. Można grać, czytać, myśleć, słuchać, oglądać, rozmawiać, nawet samemu ze sobą. Nocą jeśli nikt z naszych towarzyszy nie usłyszy, to nie weźmie za wariata :-D Ale można z kimś spędzić noc na pogaduchach właśnie, ja mam kilka takich nocy za sobą. To jest świetna pora na pogawędkę. A ile czasu na rozmyślanie, jeśli jednak dla was to byłby czas na tęsknocie spędzony, to jednak idźcie spać.
Dobranoc, może i ja w końcu zasnę :-)
niedziela, 16 marca 2014
Wiatr wieje tak porywisty, że gdybym puszczała latawca, poleciałabym razem z nim.
Jak już wcześniej wspominałam, próby odchudzania idą prosto w d... tyłek, bo otóż dziś zrobiłam pyszne Brownie :-) Czekoladowe ciasto z czekoladowym zakalcem i herbatka pomarańczowa, jest pysznie :-)
Wiatr jest potworny, nad lasem leje, ludziom zwiewa różne ruchomości z balkonów, parasolki, suszące się pranie, nawet mop wczoraj leżał na chodniku. Na wsiach dachy z domów pozrywało, witaj piękna pani wiosno ;-) Dziś w niedzielę pomysłową, ja zrobiłam ciasto, a jak przeczytałam w Porannym grupa pozytywnie pokręconych ludzi postanowiła udowodnić, że rzeką Białą da się przepłynąć kajakiem. Rzeka Biała, inaczej białka, raz żółta, a raz zielona :-D jest na tyle płytka i dość wąska, że według mnie nazwa rzeka jej nie przysługuje. W tym momencie zajrzałam do wszystkowiedzącej Wikipedii, co ja tam przeczytałam w krótkim artykule jest wcale i zupełnie niedziwne dla mnie, bowiem według badań rzeki Białej przeprowadzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w 2003, na całej długości znajduje się w klasie III pod względem zanieczyszczenia fizykochemicznego i ma pozaklasowe zanieczyszczenie bakteriologiczne. Mimo wszystko śmiałkowie przepłynęli, a jakaś kobieta widząc płynące rzeką kajaki, poczęstowała śmiałków kanapkami :-) W sobotni poranek zaczęła się wyprawa "Biała Absurd Expedition".
tu rzeka Biała w kolorze zielonym...
Powiem wam, że właśnie rozpadał się grad, jak wspominałam, ach piękna pani wiosno ;-)
Skoro o cieście mowa, podaję przepis dla łakomczuszków ;-)
Składniki:
Wiatr jest potworny, nad lasem leje, ludziom zwiewa różne ruchomości z balkonów, parasolki, suszące się pranie, nawet mop wczoraj leżał na chodniku. Na wsiach dachy z domów pozrywało, witaj piękna pani wiosno ;-) Dziś w niedzielę pomysłową, ja zrobiłam ciasto, a jak przeczytałam w Porannym grupa pozytywnie pokręconych ludzi postanowiła udowodnić, że rzeką Białą da się przepłynąć kajakiem. Rzeka Biała, inaczej białka, raz żółta, a raz zielona :-D jest na tyle płytka i dość wąska, że według mnie nazwa rzeka jej nie przysługuje. W tym momencie zajrzałam do wszystkowiedzącej Wikipedii, co ja tam przeczytałam w krótkim artykule jest wcale i zupełnie niedziwne dla mnie, bowiem według badań rzeki Białej przeprowadzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w 2003, na całej długości znajduje się w klasie III pod względem zanieczyszczenia fizykochemicznego i ma pozaklasowe zanieczyszczenie bakteriologiczne. Mimo wszystko śmiałkowie przepłynęli, a jakaś kobieta widząc płynące rzeką kajaki, poczęstowała śmiałków kanapkami :-) W sobotni poranek zaczęła się wyprawa "Biała Absurd Expedition".
tu rzeka Biała w kolorze zielonym...
Powiem wam, że właśnie rozpadał się grad, jak wspominałam, ach piękna pani wiosno ;-)
Skoro o cieście mowa, podaję przepis dla łakomczuszków ;-)
Składniki:
- 2 tabliczki gorzkiej czekolady (mogą być mleczne jeśli ktoś lubi bardziej słodko, wtedy odradzam cukier)
- 6 jajek
- 300 gram cukru
- kostka masła, czyli 200 gram
- 100 gram mąki pszennej
- Czekolady z rozdrobnionym masłem rozpuszczamy w kąpieli wodnej, studzimy.
- Jajka ubijamy mikserem, stopniowo dodajemy cukier i mąkę. Wolnym strumieniem wlewamy przestudzoną masę czekoladową, mieszamy łyżką.
- Wykładamy papierem do pieczenia okrągłą blachę o średnicy 26 cm i wylewamy ciasto do formy. Pieczemy ok. 25-30 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni.
"Nagle nadeszła ciemność, w samym środku dnia, a ptaki wzbiły się do lotu, wrony zaczęły krakać, jakby chciały ostrzec ludzi przed czyhającym w ciemności złem... niestety ludzie odwykli słuchać się ptaków, zatykając uszy na głosy przyrody. Przestali patrzeć, widzieć i słyszeć." - Ulencja Bedorf
sobota, 15 marca 2014
Szklana pogoda, wiatr 90 km/h i słońce i grad, czyli weź się natura ogarnij ;-)
Dzień był brzydki, deszczowy, markotny, raz mu odpowiadało i świeciło słońce, następnie znowu w płacz, znowu radośnie i znowu deszcz... ja nie wiem, ta pogoda miała dziś jakiś babski charakter ;-) sama nie wiedziała jaka ma być.
Dziś mój ojciec przyniósł z pracy kilka gadżetów firmy produkującej tusze do drukarek... brelok na klucze, mam więcej breloków niż kluczy, smycz na klucze i telefon, gąbeczka do ekranu telefonu jako przywieszka, której nijak nie doczepię, gdyż smartfon nie ma takiego miejsca na przywieszkę oraz składany stojaczek na tak mi się wydaje tusz. Sama nie wiem na co, ale postawiłam tam telefon, jakoś siedzi :-)
Pogoda dziś beznadziejna i moje samopoczucie też, ale co się mi dziwić skoro zasnęłam o 5.00 rano i to się zmuszając, ja nie wiem po co? Mogłam wstać z łóżka i kawy sobie zrobić :-P Godzina dobra na kawę jak każda inna. Postanowiłam jednak się przespać, choć większych planów na dzień dzisiejszy nie miałam. Za to jutro muszę się zabrać za rozliczenie pitu pitu... i zrobić ciasto :-) Myślę nad zebrą, dwukolorową, puszystą i najlepiej upieczoną w formie na babkę zebrą, mniam. W końcu to zebra, musi być dwukolorowa. Jak przeczytałam, gdzieś w internetach będąc, jak się ogoli zebrę to jest czarna. Moje pytanie brzmi: po kiego grzyba golić zebrę? Ogolcie pandę, sprawdźcie czy nie jest żółta w białe i czarne wzorki, w końcu to azjata. Jak gdzieś czytam "amerykańscy naukowcy..." to dalszy tekst sobie daruję :-D No kurczę, ci rzekomi naukowcy nie mają naprawdę co robić, tylko sprawdzać jakie oddziaływanie na ruchy obrotowe ziemi ma słone masło orzechowe? I co wam wyszło? Ach tak, żadnego, wiedziałam to bez waszych badań, na które oczywiście wydaliście pieniądze... geniusze. Niektórych "mądrość" mnie przeraża :-) Skoro tak, to jadę do ameryki robić karierę naukową, będę sprawdzać jakie oddziaływanie na ludzi ma dzisiejsze mtv i dlaczego powinno się zakazać wszystkich programów jakie tam puszczają i nakazać w trybie natychmiastowym pokazywania tylko muzyki, w szerokim tego słowa znaczeniu, muzyki wszelakiej i skądinąd wygrzebanej, europejskiej, amerykańskiej i jeszcze bałkańskiej, a co?
A skoro o maści wszelakiej muzyce mowa ;-) to proszę, niech dziś będzie bardziej popkulturalnie.
Mam jakiś sentyment do tej piosenki... :-) Dobrej nocy państwu.
piątek, 14 marca 2014
Zimne idą dni... takie upiornie chłodne.
Wiecie, że zmiany są człowiekowi potrzebne, nawet jeśli tych zmian nie chce i nie akceptuje? Wkurza mnie myśl, że jednak nie przedłużyli mi tego stopnia niepełnosprawności :-/ Przez to tracę fajną fuchę w zakładzie pracy chronionej... kiepsko, ale natrafiłam już dziś na wywieszoną karteczkę na szybie drzwi, że szukają pracownika na stanowisko kasjera, a na kasie pracowałam, więc doświadczenie jest :-) Trudno, pracować gdzieś trzeba, niestety moja drukarka przypomniała mi, że nie ma w niej tuszu, więc musiałam iść i drukować moje CV do punktu ksero, natrafiłam tam na bardzo miłego pana :-) Dzień dziś ciepły i słoneczny, to i człowiek miły :-)
Dziś znowu odwiedziła mnie siostra, znowu ją sąsiedzi podwieźli przy okazji wizyty u chorej matki w szpitalu, posiedziała kilka godzin i pojechała. Jak wróciła pochwaliła się, że w końcu przybył pocztą zamówiony dzbanek do ekspresu, moja mama zapytała w jednym sklepie z AGD, czy mogą zamówić taki dzbanek, nie było problemu z zamówieniem, choć musieli go ściągać z dalekiej Polski, na szczęście cały przybył w paczce prosto do siostry. A w hurtowni były tylko dwa takie dzbanki, bo to nowość i pewnie nikt się nie spodziewał, że tak łatwo ktoś potłucze dzbanek ha ha :-D No, ale niektórzy mają talent do psucia rzeczy, których z pozoru nie da się zepsuć, pamiętam moje początki w pieczeniu, robiłam Brownie, to ciasto z definicji jest "zakalcem" i generalnie nie da się go popsuć, a ja dałam radę :-D Przypaliłam wierzch. Ale kiedy drugi raz robiłam to ciasto, moja mama pochwalił mnie i stwierdziła, że zrobiłam to lepiej niż ona ;-)
Zastanawiam się, gdzie jest mój brat? Poszedł koło 5.00 rano do pracy i do tej pory go nie ma... piąteczek go wsiąknął? :-D Wiem, o której wstał, bo mam problem z zaśnięciem, zasypiam dopiero koło 3.00 w nocy, dziś w ogóle o 3.30, obudziłam się o 4.00 bo jego budzik zaczął dzwonić, następnie znowu zasnęłam o 4.30 i zostałam obudzona o 7.00, ale wstałam z łóżka dopiero o 8.00, poleniuchowałam sobie, miałam czas ;-)
Szykuję się na jutro, na zimne jutro, podobno ma być nawet deszcz... brr. I takich zimnych dni kilka będzie, a ja tak bym chciała na ten nieszczęsny i wciąż nie naprawiony (!) rower. No to sobie poczekam kilka dni i jeszcze wyjdzie, że prędzej sama go naprawię ha ha :-D
Dziś znowu odwiedziła mnie siostra, znowu ją sąsiedzi podwieźli przy okazji wizyty u chorej matki w szpitalu, posiedziała kilka godzin i pojechała. Jak wróciła pochwaliła się, że w końcu przybył pocztą zamówiony dzbanek do ekspresu, moja mama zapytała w jednym sklepie z AGD, czy mogą zamówić taki dzbanek, nie było problemu z zamówieniem, choć musieli go ściągać z dalekiej Polski, na szczęście cały przybył w paczce prosto do siostry. A w hurtowni były tylko dwa takie dzbanki, bo to nowość i pewnie nikt się nie spodziewał, że tak łatwo ktoś potłucze dzbanek ha ha :-D No, ale niektórzy mają talent do psucia rzeczy, których z pozoru nie da się zepsuć, pamiętam moje początki w pieczeniu, robiłam Brownie, to ciasto z definicji jest "zakalcem" i generalnie nie da się go popsuć, a ja dałam radę :-D Przypaliłam wierzch. Ale kiedy drugi raz robiłam to ciasto, moja mama pochwalił mnie i stwierdziła, że zrobiłam to lepiej niż ona ;-)
Zastanawiam się, gdzie jest mój brat? Poszedł koło 5.00 rano do pracy i do tej pory go nie ma... piąteczek go wsiąknął? :-D Wiem, o której wstał, bo mam problem z zaśnięciem, zasypiam dopiero koło 3.00 w nocy, dziś w ogóle o 3.30, obudziłam się o 4.00 bo jego budzik zaczął dzwonić, następnie znowu zasnęłam o 4.30 i zostałam obudzona o 7.00, ale wstałam z łóżka dopiero o 8.00, poleniuchowałam sobie, miałam czas ;-)
Szykuję się na jutro, na zimne jutro, podobno ma być nawet deszcz... brr. I takich zimnych dni kilka będzie, a ja tak bym chciała na ten nieszczęsny i wciąż nie naprawiony (!) rower. No to sobie poczekam kilka dni i jeszcze wyjdzie, że prędzej sama go naprawię ha ha :-D
Ach... taki rower to marzenie ;-) Tak, to jest rower :-) Niestety wydaje mi się, że nie nadaje się do jazdy w terenie poza miejskim, ale po mieście takim śmigać, czemu nie, mogłabym :-D
czwartek, 13 marca 2014
Kim są ci "zielono-kapelusznicy" błąkający się po moim mieście?!
Wczoraj wracając do domu zauważyłam grupkę pań z zielonymi kapeluszami na głowie, opatulone zielonymi szaliczkami. O co chodzi? Widziałam, że "błąkały" się przy cerkwi, pomyślałam - pewnie jakaś grupka wierzących, mają jakieś święto, przywitanie wiosny, a może to tylko zwykli zwiedzający, którzy, by nie zgubić się mają takie zielone znaki rozpoznawcze :-) Otóż nie. Już wczoraj z całej Polski zjeżdżały się Krystyny, a ja je zwyczajnie zauważyłam przy cerkwi, więc pomyślałam, co pomyślałam ;-)
"Kilkaset Krystyn z całej Polski, a także spoza granic naszego kraju od wczoraj świętuje swoje imieniny w Białymstoku. Dziś o godz. 13.13 na Rynku Kościuszki zabrzmiał specjalny hejnał dedykowany Krystynom." - tak mi rzekł Poranny, szczerze pisząc nie słyszałam hejnału, a ten o 12.00 słyszę zawsze. Czytając dalej, zielone kapelusze mają symbolizować piękną podlaską przyrodę. Nie da się zaprzeczyć, jest przepiękna i cieszę się, że mieszkam właśnie na Podlasiu ;-)
"Krystyny uroczyście przywitali marszałek województwa i prezydent miasta. Panie chciały wiedzieć, czy włodarze są stanu wolnego. Kiedy usłyszały, że prezydent od 30 lat jest szczęśliwym małżonkiem, rzekły: Odzyskamy." - ha ha ha, o to co przeczytałam dalej, ach te Kryśki ;-D
Są dziś w Białymstoku Krystyny z: Krakowa, Zakopanego, Śląska, Kalwarii Zebrzydowskiej, Warmii, Łodzi, Chorzowa i Jedynego w Polsce Stojeszyna i skąd jeszcze tylko można :-)
Zdjęcia pochodzą ze strony: Fakty Białystok na Facebook.
"Kilkaset Krystyn z całej Polski, a także spoza granic naszego kraju od wczoraj świętuje swoje imieniny w Białymstoku. Dziś o godz. 13.13 na Rynku Kościuszki zabrzmiał specjalny hejnał dedykowany Krystynom." - tak mi rzekł Poranny, szczerze pisząc nie słyszałam hejnału, a ten o 12.00 słyszę zawsze. Czytając dalej, zielone kapelusze mają symbolizować piękną podlaską przyrodę. Nie da się zaprzeczyć, jest przepiękna i cieszę się, że mieszkam właśnie na Podlasiu ;-)
"Krystyny uroczyście przywitali marszałek województwa i prezydent miasta. Panie chciały wiedzieć, czy włodarze są stanu wolnego. Kiedy usłyszały, że prezydent od 30 lat jest szczęśliwym małżonkiem, rzekły: Odzyskamy." - ha ha ha, o to co przeczytałam dalej, ach te Kryśki ;-D
Są dziś w Białymstoku Krystyny z: Krakowa, Zakopanego, Śląska, Kalwarii Zebrzydowskiej, Warmii, Łodzi, Chorzowa i Jedynego w Polsce Stojeszyna i skąd jeszcze tylko można :-)
Zdjęcia pochodzą ze strony: Fakty Białystok na Facebook.
środa, 12 marca 2014
Tekst pasuje, but pasuje tak lewy, jak i prawy, wszystko pasuje, więc jest dobrze i fajnie ;-)
Podobno zima idzie od następnego tygodnia, a rower nadal niezdatny do jazdy, w te ciepłe dni sobie nie umiliłam czasu przejażdżkami po mieście, no cóż jeszcze będzie pora :-) Ale dziś chciałabym pochwalić się, że jednak kupiłam te śliczne niebieskie butki, nie mogłam się im oprzeć, zresztą... nic innego nie przykuło tak mojej uwagi jak te konkretnie buty, wydałam na nie 119 zł, w tym 100 zł bonem, niestety zwrotów, ani wymiany nie będzie przy płatnością bonem, mogę złożyć reklamację, ale nie zamienią i pieniędzy nie oddadzą, no bo jak, płaciłam bonem. No trudno, mam tylko nadzieję, że wystarczająco długo uda mi się w nich pochodzić :-D Albo będę tylko w nich stać i się ładnie prezentować ha ha ;-)
Wczoraj o sobie przypomniałam mi znajoma, którą przyrównałam z robalem, który pcha się tam, gdzie go nie chcą, dokładnie pod kapcia. Nie rozumiem takich ludzi. Nie odzywałam się do niej od sama nie wiem kiedy, a ta mi wyjeżdża, że mam smętne życie i, że powinnam przyznać jej rację, a także, że mielę ozorem o tym i tamtym, niby jak mogę mleć skoro się do niej nie odzywam? W mailu od niej było tyle agresji, że nie wiem naprawdę co siedzi w jej pokręconej głowie... Odpisałam jej tak szczerze i od serca, że jest dziwna :-D Osoba dorosła nie wściubia nosa tam, gdzie jej nosa nie chcą, tak robią tylko osoby dziecinne, które szukają sensacji lub chcą sprowokować kłótnię. Aż nasuwa mi się na myśl stara już piosenka, pewnej już chyba troszkę zapomnianej piosenkarki Eweliny Flinty "Nie znasz mnie".
Powiedzieć szczerze mogę, że polubiłam obuwie marki Jennifer&Jennifer, już trzeci rok wybieram buty tej właśnie marki, notabene nie patrząc na markę, patrze czy but jest ładny i wygodny, markę dostrzegam kiedy decyduję się kupić buty.
Wczoraj o sobie przypomniałam mi znajoma, którą przyrównałam z robalem, który pcha się tam, gdzie go nie chcą, dokładnie pod kapcia. Nie rozumiem takich ludzi. Nie odzywałam się do niej od sama nie wiem kiedy, a ta mi wyjeżdża, że mam smętne życie i, że powinnam przyznać jej rację, a także, że mielę ozorem o tym i tamtym, niby jak mogę mleć skoro się do niej nie odzywam? W mailu od niej było tyle agresji, że nie wiem naprawdę co siedzi w jej pokręconej głowie... Odpisałam jej tak szczerze i od serca, że jest dziwna :-D Osoba dorosła nie wściubia nosa tam, gdzie jej nosa nie chcą, tak robią tylko osoby dziecinne, które szukają sensacji lub chcą sprowokować kłótnię. Aż nasuwa mi się na myśl stara już piosenka, pewnej już chyba troszkę zapomnianej piosenkarki Eweliny Flinty "Nie znasz mnie".
"A jednak chociaż nie znasz mnie
osądzasz wszystko co robię i co czuję
a jednak chociaż nie znasz mnie
próbujesz mądrym być nawet dziś
Nie mów mi ,że mało jeszcze wiem
że nie mam prawa być jaka chcę
nie mów mi , za mało o mnie wiesz
nie możesz ranić gdy tylko chcesz
Więc każde słowo, które padnie z Twoich ust
nie znaczy dla mnie nic.
Cokolwiek w moim życiu zdarzy się
niech nie obchodzi Ciebie."
No fragmenty tekstu pasują jak ulał ;-)
wtorek, 11 marca 2014
O przychodzeniu dziś mowa, czyli mówię, lecz nie przyjdę :-P Mogłabym w sumie przyjechać, ale... nie, nie mogłabym.
Ostatnimi czasy chciałam się wybrać na występ mojego kolegi kabareciarza. Już mu wcześniej zapowiedziałam, że tym razem będę na 100%, nie ma szans, że nie, tym razem tego nie opuszczę! Wyszło jak zawsze, lecz tym razem byłam jednocześnie i miło zaskoczona i w ogóle zaskoczona. Kolega zapytał mnie czy będę, odpowiedziałam z dumą, że tak, tym razem będę, tylko muszę kupić bilet, kupię przed samym występem, a on mi mówi, że nie będę. Ale jak to? Dopytuję, a w odpowiedzi słyszę, że w pierwszym tygodniu sprzedały się tylko 4 bilety i to te, które on sam kupił, ale w kolejnym tygodniu rozeszły się niemal od razu i już biletów nie ma. Otóż miłym zaskoczeniem dla mnie było to, że stand-up, kabarety, open mic i w końcu roast ma tak duże zainteresowanie :-) I takim w ogóle zaskoczeniem było to, że nie mogłam dostać biletów przed samym występem, nie sądziłam, że tylu ludzi ma chęć wpadać na takie występy, głównie lokalnych artystów. To super sprawa, ale znowu opuściłam występ mojego kolegi. Poprzednio albo źle się czułam, albo musiałam do lekarza, albo zajmować się dzieckiem jako dobra ciocia. A jak raz chciałam i miałam czas, to biletów zabrakło :-D
No cóż, nawalam nie tylko ja jak widzę, ale kiedy się umawiam z innymi oni też lubią nawalać. Raz zupełnie nie wiem po cóż się malowałam, wyglądałam jak gwiazda filmowa na rozdanie Oscarów, tylko co z tego?! Skoro on zadzwonił 30 min przed moim wyjściem, że nie przyjdzie... Szlag! Skreśliłam go na zawsze, niech nawet nie próbuje mnie więcej zaprosić na kawę. Samej kawie bym nie odmówiła, ale jemu owszem :-D Na dziś też byłam umówiona i wiedziałam, że wyjdzie jak wyjdzie, wiecie czego najbardziej nienawidzę? Tego, że czekam, już jest ta umówiona godzina, a ta gadzina, z którą się mam spotkać nawet nie raczy zadzwonić, czy choćby napisać, że się nie zjawi. I tak gadzina za gadziną mijają, a ona żadnego znaku życia, taka moja przyjaciółka :-/ Ale nie to, żebym z nią przyjaźń zerwała z tak błahego powodu, tylko muszę ją nauczyć, żeby za każdym następnym razem odzywała się jeśli nie przyjdzie, nie będę na nią czekać i się nastawiać, że coś razem zrobimy. Przynajmniej spokojnie poprasowałam pościel, która czekała od kilku dni, na szczęście lubię prasować, mimo, że spokojnie, to niestety pot ze mnie płyną. Tak to przy mojej chorobie jest, że człowiek się szybko poci, albo mu zimno i ma dygoty :-)
A rower wciąż nie naprawiony...
No cóż, nawalam nie tylko ja jak widzę, ale kiedy się umawiam z innymi oni też lubią nawalać. Raz zupełnie nie wiem po cóż się malowałam, wyglądałam jak gwiazda filmowa na rozdanie Oscarów, tylko co z tego?! Skoro on zadzwonił 30 min przed moim wyjściem, że nie przyjdzie... Szlag! Skreśliłam go na zawsze, niech nawet nie próbuje mnie więcej zaprosić na kawę. Samej kawie bym nie odmówiła, ale jemu owszem :-D Na dziś też byłam umówiona i wiedziałam, że wyjdzie jak wyjdzie, wiecie czego najbardziej nienawidzę? Tego, że czekam, już jest ta umówiona godzina, a ta gadzina, z którą się mam spotkać nawet nie raczy zadzwonić, czy choćby napisać, że się nie zjawi. I tak gadzina za gadziną mijają, a ona żadnego znaku życia, taka moja przyjaciółka :-/ Ale nie to, żebym z nią przyjaźń zerwała z tak błahego powodu, tylko muszę ją nauczyć, żeby za każdym następnym razem odzywała się jeśli nie przyjdzie, nie będę na nią czekać i się nastawiać, że coś razem zrobimy. Przynajmniej spokojnie poprasowałam pościel, która czekała od kilku dni, na szczęście lubię prasować, mimo, że spokojnie, to niestety pot ze mnie płyną. Tak to przy mojej chorobie jest, że człowiek się szybko poci, albo mu zimno i ma dygoty :-)
A rower wciąż nie naprawiony...
Na rozwidleniu dróg czekają na nas strzygi i topielice... ;-)
poniedziałek, 10 marca 2014
Gnam tak prędko, że się za mną kurzy... rower się kurzy, bo stoi, a ja dziś byłam taka happy, bo myślałam, że pojeżdżę... no cóż.
Ach... jaki piękny dziś dzień :-) Aż chciałoby się wskoczyć na rower i pojechać w siną dal. No tak, chciałoby się, ale co z tego jak rower już trzeba naprawić, na szczęście to nic takiego, ale nie mam zamiaru co chwila stawać i przykręcać cały pedał, bo odpada, śrubka się złamała :-D I taka to robota, ale brat naprawi, w końcu to jego rower, zresztą sam chciałby już pojeździć, będzie wojna... Na szczęście już byłam na spacerze, więc nie mam co żałować, że sobie dziś nie pojeżdżę, mam nadzieję, że jutro wpadnie kumpela i pójdziemy gdzieś na spacer, ale co najważniejsze, nadzieję pokładam w tym, że będzie równie ładna pogoda co dziś ;-) Ech, muszę gdzieś znaleźć dentystę, dziurka w zębie, trzeba naprawić. Całe szczęście, że nie boję się dentysty :-D Słyszałam, że w moim mieście studenci bardzo dobrze leczą zęby, tylko trzeba długo siedzieć na fotelu, robią to wolno i dokładnie. Cóż, przyznam się, że czasem mam głupie myśli, jedna niemądra naszła mnie kiedy siedziałam na fotelu u mojego dentysty (przenieśli gdzieś go daleko i nie chce mi się jeździć, zresztą nie był taki dobry), naszła mnie taka, kiedy sprawdzał coś i grzebał mi się paluchami w rękawiczce lateksowej ha ha :-D Oj jestem dorosła, nasuwają mi się takie głupie myśli :-)
Ach, naprawdę bym pojeździła na rowerze...
Ach, naprawdę bym pojeździła na rowerze...
niedziela, 9 marca 2014
W zakamarkach internetów... Szabla!
Ulencja zapędziła się w internet ;-) Szukałam jakiejś fajnej góralskiej nuty, nie powiem znalazłam i natknęłam się jeszcze na Haydamky, a następnie na Kozak System, a wraz z tym ostatnim na piosenkę Shablia. Rozumiem trzy po trzy, ale nuta bardzo fajna :-)
W swoim brzmieniu łączą ukraińsko-bałkański folk z punk-rockiem i ska. Kozacki charakter zespołu przejawia się w mocnych tekstach i potężnej energii.
Na dziś dość błądzenia po internetach... trzeba odpocząć i pogadać z ludźmi, a nie tylko ten laptop i laptop :-) Miłego wieczoru.
W swoim brzmieniu łączą ukraińsko-bałkański folk z punk-rockiem i ska. Kozacki charakter zespołu przejawia się w mocnych tekstach i potężnej energii.
Na dziś dość błądzenia po internetach... trzeba odpocząć i pogadać z ludźmi, a nie tylko ten laptop i laptop :-) Miłego wieczoru.
sobota, 8 marca 2014
Ten dzień był kompletną stratą make-upu. Widzę po swoich wpisach i po samej sobie, że moje ograniczanie słodyczy idzie mi dosłownie w d..., pośladki :-D
Dzisiejszy dzień był kompletną stratą czasu... poza jednym szczegółem, widziałam chodzący 1 milion na rynku Kościuszki w Białymstoku, gdzieś jeszcze się miliony pojawiły i dlaczego? Jak ludzie robili im zdjęcia to nawet się odpowiednio ustawiali :-) Też chciałam, ale byłam już zmęczona i w sumie nie chciało mi się wyjmować telefonu z torebki, a przyznam, że te postacie rodem z reklamy fajnie wyglądały na żywo ;-) Mam nadzieję, że to, iż byli dziś w mieści, to dobry znak, bo kupiłam los lotto :-)
Mój ojciec dostał nową kartę i do niej dwa bony o wartości 100 zł każdy, dał jeden mi, drugi dla mojej mamy, tak na dzień kobiet. Poszłyśmy więc do galerii, można tam było w kilku sklepach zapłacić bonami, ale nic, zupełnie nic fajnego nie było, wszystko jakieś pokraczne, dziwaczne i pstrokate... kto w tym chodzi? Łaziłyśmy po sklepach ponad 3 godziny, powiem wam, że zwykle buty kupuję w CCC, jedne mi przypadły do gustu, takie niebieskie, ale niestety były na wysokim obcasie, a ja jestem wystarczająco wysoką kobietką, więc nawet butów na wiosnę nie mogłam fajnych znaleźć. Chciałam nawet się wymienić z moją mamą, bon za pieniądze, ona i tak wyda swój gdziekolwiek i na cokolwiek, ja nie mam czasu, ani chęci tak biegać po sklepach. Powiedziałam, że chciałabym coś kupić w empiku, a wiadomo jakie tam ceny są, dość wysokie, zgadza się, powiedziała mi, że nie będzie marnować pieniędzy na empik! To ja miałam "zmarnować" pieniądze, ty dostać bon. W efekcie wróciłyśmy z niczym, w drodze do domu zahaczyłam o sklep i chociaż sobie tak odbiję za zmarnowany dzień, kupiłam wafla, którego właśnie konsumuję, tak w zadośćuczynieniu, bo moja mama mnie zdenerwowała za ten empik :-/ Nawet dziś z fryzjerem się nie umówiłam, bo nie było jak, kiedy, ani po drodze. Kiepski dzień.
Dobrego wieczoru wszystkim kobietom, tym dzielnie znoszącym swoich mężczyzn, tym dzielnie radzącym sobie z samotnością i tym dzielnie radzącym sobie ze swoją partnerką, która przecież też obchodzi dzień kobiet, przez co trzeba kupić prezent, a nie tylko go oczekiwać ;-)
Mój ojciec dostał nową kartę i do niej dwa bony o wartości 100 zł każdy, dał jeden mi, drugi dla mojej mamy, tak na dzień kobiet. Poszłyśmy więc do galerii, można tam było w kilku sklepach zapłacić bonami, ale nic, zupełnie nic fajnego nie było, wszystko jakieś pokraczne, dziwaczne i pstrokate... kto w tym chodzi? Łaziłyśmy po sklepach ponad 3 godziny, powiem wam, że zwykle buty kupuję w CCC, jedne mi przypadły do gustu, takie niebieskie, ale niestety były na wysokim obcasie, a ja jestem wystarczająco wysoką kobietką, więc nawet butów na wiosnę nie mogłam fajnych znaleźć. Chciałam nawet się wymienić z moją mamą, bon za pieniądze, ona i tak wyda swój gdziekolwiek i na cokolwiek, ja nie mam czasu, ani chęci tak biegać po sklepach. Powiedziałam, że chciałabym coś kupić w empiku, a wiadomo jakie tam ceny są, dość wysokie, zgadza się, powiedziała mi, że nie będzie marnować pieniędzy na empik! To ja miałam "zmarnować" pieniądze, ty dostać bon. W efekcie wróciłyśmy z niczym, w drodze do domu zahaczyłam o sklep i chociaż sobie tak odbiję za zmarnowany dzień, kupiłam wafla, którego właśnie konsumuję, tak w zadośćuczynieniu, bo moja mama mnie zdenerwowała za ten empik :-/ Nawet dziś z fryzjerem się nie umówiłam, bo nie było jak, kiedy, ani po drodze. Kiepski dzień.
Dobrego wieczoru wszystkim kobietom, tym dzielnie znoszącym swoich mężczyzn, tym dzielnie radzącym sobie z samotnością i tym dzielnie radzącym sobie ze swoją partnerką, która przecież też obchodzi dzień kobiet, przez co trzeba kupić prezent, a nie tylko go oczekiwać ;-)
piątek, 7 marca 2014
Uparłam się! A jak się na coś uprę, to chcę to mieć i to szybko!:-D Niecierpliwość moja jest moją wadą, ale ten kto bez wad, niech pierwszy rzuci kostką czekolady, nie wiem czemu, tak po prostu:-)
Miałam dać moim włosom odpocząć, ale chyba nie wytrzymam! Chcę mieć blond, zawsze miałam ciemne, chce mieć teraz jasne włosy. Stwierdziłam, że nie ma co się bawić i eksperymentować samej, pójdę do fryzjera, zrobi co trzeba raz, a dobrze, zapłacę za to porządną sumkę, ale raz się żyje :-D No i w końcu jutro dzień kobiet, dobra okazja, by wydać trochę forsy ;-) i zrobić się na bóstwo, oby, bo w sumie nie wiem jaki wyjdzie efekt końcowy, czy na pewno będzie mi pasować, czy będę się w efekcie chować pod czapką :-D Tylko tym razem pójdę do innego, niż ostatnio fryzjera :-/ Ostatnim razem poszłam na mikołajki do fryzjera na wycięcie boku, bo tak mi się zachciało coś radykalnie zmienić w nudnej fryzurze, od progu zauważyłam coś bardzo niestandardowego w salonach fryzjerskich, krzyż. Damn! A co jeśli do salonu chce przyjść muzułmanka, buddystka, prawosławna, żydówka, albo taka ja - poganka? (Ponoć to brzydkie określenie, ale mnie nie przeszkadza) Czy to jest salon tylko dla katolików, wiem, że przychodzi tam ksiądz, ale to jest salon, a nie miejsce na okazywanie uczuć religijnych. Ja osobiście czułam się źle, od wejścia na kolumnie widziałam krzyż i chciałam się wycofać, rozumiem, że pani, która jest właścicielką salonu jest katoliczką, wierzącą, zapewne praktykującą, ale to nie powód, by wszędzie pokazywać symbole swojej wiary, wycofać się nie mogłam, pani fryzjerka już mnie dostrzegła, głupio by było uciec. Wolę jednak miejsca neutralne, gdzie nie ma żadnych symboli, lub jeśli są, nie mają na celu niczego, prócz funkcji zdobniczej.
A teraz idę zrobić sobie budyń, mmm dawno nie jadłam :-) A drzewiej jadło się go raz w tygodniu, to był przysmak lat 90 :-)
A teraz idę zrobić sobie budyń, mmm dawno nie jadłam :-) A drzewiej jadło się go raz w tygodniu, to był przysmak lat 90 :-)
A dzisiejszy wpis kończę na słodko, kradzieżą cukierka ;-)
czwartek, 6 marca 2014
Notka na miarę fotobloga ;-) trochę zwierząt i budowli z cukru :-D kostek cukru oczywiście, to był wieczór, kiedy naprawdę się nudziłam :-) Ulencja znudzona, Ulencja twórcza.
Wspominałam w którejś notce wstecz, że lubię robić i przerabiać zdjęcia, mam do tego wiele programów :-) Pomyślałam, że kilka fotek wrzucę sobie tutaj :-)
sielskie, wiejskie widoczki
miałam dużo kostek cukru i za dużo czasu i miejsca na biurku ;-)
tu Mucha, suczka, która jak widać ma psią pieluchę, miało to ją nauczyć, że w domu się nie załatwia, była oporna na tą naukę, siostra ją zabrała, ma na wsi, gdzie mieszka, małe schronisko ;-) bierze wszystko co szczeka i miauczy :-D
ten maluch to pies mojej przyjaciółki, Jack, postanowił pobawić się w aportowanie, niestety przecenił swoje możliwości względem "patyka" ;-)
Dzień dobry, kocham cię... ja ciebie też kawo :-D co ciekawe, pianka sama się tak ładnie ułożyła :-)
brrr, pająk, ptasznik, fuj! byłam na wystawie bezkręgowców i chociaż mam arachnofobię, jednak pokonałam mój lęk i poszłam popatrzeć na ogromne pająki... wygląda miło i puchato, ale gdyby chodził po ścianie, zeszłabym na zawał
rower prócz do jeżdżenia, służy również do pomocy w transportowaniu ciężkiej reklamówki z wykopanymi kartoflami :-)
widok z mojego okna, miasto i chmury, bloki wyszły nie widoczne, zlane w jedno, ale chmury bardzo mi się podobają
miałam dużo kostek cukru i za dużo czasu i miejsca na biurku ;-)
mroczna kawa na ścianie miałam rysunek wykonany przez znajomą, portret Marilyn Mansona, ładnie odbił się w kawie :-)
na koniec małe przesłanie, no cóż, bananki były potrzebne do ciasta, a w domu mam takie dwa łasuchy :-D
Do przerabiania zdjęć używałam programów Picasa, Photoscape, swoje zdjęcia lubię przerabiać w programie Superphoto free :-)
środa, 5 marca 2014
Nowa polityka prywatności? Nie podoba mi się to.
Nie wiem dlaczego tak ustalono, nie wiem w ilu szpitalach, przychodniach, ale nie podoba mi się to. Poszłam w dzisiejszą brzydką i deszczową pogodę po wyniki moich badań, no i okazało się, że wyszłam tylko na spacer, po którym boli mnie głowa, bo jak się okazało na miejscu, na żółtych, oczojebnych karteczkach, czarną czcionką, jak wół napisane jest, że od 3.03. wyniki badań będą dołączane do karty pacjenta, do wglądu tylko u lekarza kierującego na badanie. No co to za nowa polityka? Ja chciałabym mieć wgląd do mojej dokumentacji medycznej na bieżąco. Podejrzewają u mnie całkiem nieciekawą chorobę Hashimoto. Wiele wczoraj wieczorem czytałam na ten temat, do mam nadzieję 18 marca dowiem się, czy podejrzenia dwóch lekarzy (rodzinnego i endokrynologa) są prawdziwe. Czytając o objawach, wiele z nich pasuje do tego, co dzieje się ze mną.
Jednym ze schorzeń prowadzących do niedoczynności tarczycy okazuje się być tak zwana choroba Hashimoto niebezpieczna między innymi dlatego, że jej rozpoznanie jest wyjątkowo trudne. Wśród zjawisk, które mogą nas niepokoić wypada wspomnieć przede wszystkim o nieustannym uczuciu zmęczenia, przygnębieniu i rozdrażnieniu. Kobiety, a to właśnie one są najbardziej narażone na pojawienie się choroby Hashimoto, uskarżają się również na kłopoty z utrzymaniem wagi, suchość skóry, problem z zaparciami oraz wydłużanie się czasu trwania miesiączki. To właśnie te objawy najczęściej niepokoją panie, one też sprawiają, że kobiety decydują się na złożenie wizyty lekarzowi. Rokowania w chorobie Hashimoto są dobre, jeśli zostanie ona wcześnie rozpoznana i wcześnie zostanie wdrożone leczenie. W przeciwnym wypadku może dojść do zaniku gruczołu i poważnych zmian w gospodarce hormonalnej całego organizmu. Jednocześnie jest to choroba przewlekła i nieuleczalna, a farmakoterapia oparta na podaży syntetycznego hormonu musi być prowadzona przez całe życie.
Czytając komentarze kobiety piszą o depresji, zmęczeniu, problemie z pamięcią i koncentracją, senności w ciągu dnia, problemie z zajściem w ciąże, a także o problemie z zaśnięciem nocą, jak również o tym, że milszym skutkiem ubocznym tej choroby jest wolniejsze starzenie się skóry zaobserwowane u wielu pacjentów. Będę dłużej wyglądać młodo i pięknie? ;-)
Niestety, ale mam stany depresyjne, problemy z pamięcią, z koncentracją, jestem senna koło południa, nawet jeśli się nie prześpię w dzień, to mogę siedzieć do 2.00 w nocy bez problemu, skóra zwłaszcza na twarzy często jest sucha, maluje się i widzę, że z policzków schodzi mi skóra, muszę zmywać makijaż, nawilżać skórę i malować się jeszcze raz. Zawsze byłam szczupła, a teraz jestem ładnych, krągłych kształtów, podobno trudno zejść z wagi :-/ Nie jestem gruba, ale chciałabym zrzucić kilka kilogramów. Ciekawe czy mi się uda?
Na dziś wieczór, moja ulubiona piosenka, Indukti (gościnnie śpiew - Maciej Taff) - And Who's The God Now?! z płyty Idmen 2009
Może to poprawi mi humor po niekoniecznie udanym dniu. I gorąca czekolada na mleku... Dobrego wieczoru :-)
Jednym ze schorzeń prowadzących do niedoczynności tarczycy okazuje się być tak zwana choroba Hashimoto niebezpieczna między innymi dlatego, że jej rozpoznanie jest wyjątkowo trudne. Wśród zjawisk, które mogą nas niepokoić wypada wspomnieć przede wszystkim o nieustannym uczuciu zmęczenia, przygnębieniu i rozdrażnieniu. Kobiety, a to właśnie one są najbardziej narażone na pojawienie się choroby Hashimoto, uskarżają się również na kłopoty z utrzymaniem wagi, suchość skóry, problem z zaparciami oraz wydłużanie się czasu trwania miesiączki. To właśnie te objawy najczęściej niepokoją panie, one też sprawiają, że kobiety decydują się na złożenie wizyty lekarzowi. Rokowania w chorobie Hashimoto są dobre, jeśli zostanie ona wcześnie rozpoznana i wcześnie zostanie wdrożone leczenie. W przeciwnym wypadku może dojść do zaniku gruczołu i poważnych zmian w gospodarce hormonalnej całego organizmu. Jednocześnie jest to choroba przewlekła i nieuleczalna, a farmakoterapia oparta na podaży syntetycznego hormonu musi być prowadzona przez całe życie.
Czytając komentarze kobiety piszą o depresji, zmęczeniu, problemie z pamięcią i koncentracją, senności w ciągu dnia, problemie z zajściem w ciąże, a także o problemie z zaśnięciem nocą, jak również o tym, że milszym skutkiem ubocznym tej choroby jest wolniejsze starzenie się skóry zaobserwowane u wielu pacjentów. Będę dłużej wyglądać młodo i pięknie? ;-)
Niestety, ale mam stany depresyjne, problemy z pamięcią, z koncentracją, jestem senna koło południa, nawet jeśli się nie prześpię w dzień, to mogę siedzieć do 2.00 w nocy bez problemu, skóra zwłaszcza na twarzy często jest sucha, maluje się i widzę, że z policzków schodzi mi skóra, muszę zmywać makijaż, nawilżać skórę i malować się jeszcze raz. Zawsze byłam szczupła, a teraz jestem ładnych, krągłych kształtów, podobno trudno zejść z wagi :-/ Nie jestem gruba, ale chciałabym zrzucić kilka kilogramów. Ciekawe czy mi się uda?
Na dziś wieczór, moja ulubiona piosenka, Indukti (gościnnie śpiew - Maciej Taff) - And Who's The God Now?! z płyty Idmen 2009
Może to poprawi mi humor po niekoniecznie udanym dniu. I gorąca czekolada na mleku... Dobrego wieczoru :-)
wtorek, 4 marca 2014
Muszę to mieć! Dlaczego? Bo śliczne! Czyli Ulencja, nie wychodź na miasto z dużą ilością pieniędzy, bo śliczne, znaczy bo wydasz na pierdoły :-)
Jakiś czas temu postanowiłam sobie, że rozpocznę rzetelną naukę języka Litewskiego. Uczę się od 20 lutego i jestem mile sobą zaskoczona, całkiem sporo słówek się nauczyłam :-) Chociaż z moim wolnym czasem, który mogę na naukę poświęcić bywa różnie, bo raz mam go więcej, a raz mniej, jednak całkiem nieźle sobie radzę :-) Wymyśliłam sobie również zrobienie małego eksperymentu, nie odzywałam się do znajomych z facebook dwa tygodnie, ci którzy chcieli, faktycznie sami napisali, co bardzo mnie cieszy :-D Jestem zadowolona z wyników mojego eksperymentu, wiem już kto traktuje mnie, nie jak kolejną cyferkę w liczbie znajomych, a jak prawdziwą koleżankę, przyjaciółkę, osobę zainteresowaną danym tematem lub problemem.
Natomiast dziś chciałam spróbować pomalować włosy na blond, nie zdziwiłam się wcale, kiedy po spłukaniu farby moje włosy były tylko trochę jaśniejsze na górze ;-) Niestety byłam w takim pośpiechu, by przefarbować włosy, że nie spojrzałam w internet, co by sprawdzić porady jak zejść z brązu na blond. No i mam za swoje :-D Ale teraz już wiem, znalazłam całą rozpiskę krok po kroku, co, jak i kiedy robić :-) Najpierw krem dekoloryzujący, następnie farba, w kolejności następnej rozjaśniacz. Po takim skatowaniu włosów przyda im się dobra odżywka i szampon. Lecz do ponownego podejścia do blondu przystąpię, jak dobrze pójdzie w następnym miesiącu, dam włosom odpocząć. Mogłabym dać również odpocząć mojemu portfelowi :-/ Kupiłam dziś w drogerii Rossmann kolejne okulary, co prawda 10 zł nie majątek, a do czytania dla mnie bardzo dobre, problem tkwi w małym szczególe, ja już mam okulary, antyrefleksyjne w dodatku :-P Więc po co mi nowe? Bo śliczne :-D W sumie, jak policzyłam, na okulary wydałam 120 zł. To już bliższy mi wydatek do okularów u optyka. Jeszcze drugie tyle i bym miała całkiem niezłe okulary z salonu optycznego. Mam taki mały problem ze zbytecznym wydawaniem pieniędzy, pod pretekstem, "bo śliczne". Narzucam na siebie szlaban na kupowanie zbędnych rzeczy! Ciekawe jak długo wytrzymam... O, no i proszę, mam teraz okazję, by sprawdzić siebie pod innym kątem, postanawiam nie kupować zbędnych rzeczy przez dwa miesiące! Kolejna mała próba dla mnie i być może ulga dla portfela ;-) Ograniczam spożycie słodyczy, rozpoczęłam od wczoraj wykonywanie serii ćwiczeń na brzuch i pośladki, wytrwale uczę się języka, a teraz wytrwale omijać będę półki sklepowe z błyskotkami :-D Życzcie mi proszę wytrwałości, bo raz wydałam 110 zł na samą biżuterię z drogerii Rossmann... bo śliczna :-D
A na dobry sen... Tabakiera :-)
Natomiast dziś chciałam spróbować pomalować włosy na blond, nie zdziwiłam się wcale, kiedy po spłukaniu farby moje włosy były tylko trochę jaśniejsze na górze ;-) Niestety byłam w takim pośpiechu, by przefarbować włosy, że nie spojrzałam w internet, co by sprawdzić porady jak zejść z brązu na blond. No i mam za swoje :-D Ale teraz już wiem, znalazłam całą rozpiskę krok po kroku, co, jak i kiedy robić :-) Najpierw krem dekoloryzujący, następnie farba, w kolejności następnej rozjaśniacz. Po takim skatowaniu włosów przyda im się dobra odżywka i szampon. Lecz do ponownego podejścia do blondu przystąpię, jak dobrze pójdzie w następnym miesiącu, dam włosom odpocząć. Mogłabym dać również odpocząć mojemu portfelowi :-/ Kupiłam dziś w drogerii Rossmann kolejne okulary, co prawda 10 zł nie majątek, a do czytania dla mnie bardzo dobre, problem tkwi w małym szczególe, ja już mam okulary, antyrefleksyjne w dodatku :-P Więc po co mi nowe? Bo śliczne :-D W sumie, jak policzyłam, na okulary wydałam 120 zł. To już bliższy mi wydatek do okularów u optyka. Jeszcze drugie tyle i bym miała całkiem niezłe okulary z salonu optycznego. Mam taki mały problem ze zbytecznym wydawaniem pieniędzy, pod pretekstem, "bo śliczne". Narzucam na siebie szlaban na kupowanie zbędnych rzeczy! Ciekawe jak długo wytrzymam... O, no i proszę, mam teraz okazję, by sprawdzić siebie pod innym kątem, postanawiam nie kupować zbędnych rzeczy przez dwa miesiące! Kolejna mała próba dla mnie i być może ulga dla portfela ;-) Ograniczam spożycie słodyczy, rozpoczęłam od wczoraj wykonywanie serii ćwiczeń na brzuch i pośladki, wytrwale uczę się języka, a teraz wytrwale omijać będę półki sklepowe z błyskotkami :-D Życzcie mi proszę wytrwałości, bo raz wydałam 110 zł na samą biżuterię z drogerii Rossmann... bo śliczna :-D
A na dobry sen... Tabakiera :-)
Ja rozumiem, że czekolada źle z temperowana może się tak zwanie pocić, ale żeby farba mogła? O tym nie słyszałam i jakoś w to nie wierzę :-D
Wczoraj wieczorem mój znajomy, w równym stopniu poganin jak ja, udostępnił śmieszną publikację ze strony Fakt.pl. Lubi tak sobie takie głupoty udostępniać :-) I jedną z takich śmieszności był wpis na stronie o tym, że rzekomo ikony na Ukrainie i w Rosji płaczą. Błagam, już nie róbcie na tle tak tragicznych wydarzeń, reklamy dla żydowskiej bozi, która naród swój wybrała żydowski, więc czemu to jesteście katolikami? Na stronie faktu można przeczytać, że w kilkunastu klasztorach w tym samym czasie ikony zaczęły płakać. Stop! A skąd wiecie, że w tym samym czasie? Płaczą łzami, czemu nie krwią, która się polała na Ukrainie? Ma to być zły znak, ostrzeżenie. Wciskają mi, czytelnikowi pierdoły o tym, że to znak z nieba. Potrzebuje lud ciemny takich cudów, żeby zacząć się modlić gorliwie, ale przede wszystkim dawać pieniążki na przykład na, no nie wiem, naprawę "zapłakanych" ikon bo im farba się rozmazała? Znaczy, ci którzy sami polali obrazy wodą, tak żeby płakały, zniszczyli obrazy i teraz potrzebują kaski, żeby to naprawić, albo do konserwacji, zabezpieczenia obrazów, no na coś na pewno związanego z ikonami. Bo to teraz cudowny artefakt! Trzeba o niego dbać. Poleję wodą mojego starego misia diabełka, tak żeby płakał, ogłoszę to światu, zrobię zdjęcie jak rzekomo płacze i powiem, że to cud, zły znak dla świata, bo nawet diabeł płacze... Katole się podniecą, że bozia wygrywa, bo nawet diabeł się popłakał :-D Ze śmiechu mógłby się sam z siebie popłakać, czekam na ten moment, kiedy to zrobi ;-)
Wesoły diabełek, na resztę dnia spędzonego równie wesoło :-) Pozdrawiam katolików ze zdrowym rozsądkiem ;-)
poniedziałek, 3 marca 2014
Do trzech szpitali sztuka ;-)
Nogi mi chyba odpadną... Przez pół dnia gdzieś biegam sama, albo z siostrą. Rano lekarz, wracam do domu i od razu słyszę pytanie od siostry, czy nie chcę z nią pójść do sklepu? Więc poszłyśmy i nie było nas jakąś godzinę. Biegałyśmy za prezentem dla jej syna, kupiłyśmy fajną mp3, w końcu ma 10 lat, jest już za duży na zabawki ;-) Kupiłyśmy sobie po bransoletkach i po bułeczce ze szczęściem, czytaj czekoladą :-D Wróciłyśmy do domu, wypiłyśmy kawę i siostra znowu pobiegła, jej mąż zanim przywiózł do domu ekspres do kawy, rozbił dzbanek do niego... szukanie dzbanka okazało się marnowaniem czasu, gdyż bardzo ciężko go dostać, a nie można go zamienić innym. Hurtowanie nie mają, w necie znaleźć się nie da. Okazuje się, że w internecie nie da się znaleźć wszystkiego, to dla mnie nowość ;-) Kiedy wróciła z daremnego poszukiwania dzbanka, zjadłyśmy obiad i ruszyłyśmy dalej. Umówiła się z koleżanką, z którą przyjechała, pod szpitalem, gdzie leży matka koleżanki. Przyszłyśmy na 14.00, czekamy i czekamy. Mówię dzwoń, może to nie tu. Niestety miałam rację, idziemy pod wejście do szpitala po drugiej stronie ulicy, usiadłyśmy na ławkę i kąpiemy się w promieniach słońca, ale znowuż siedzimy i siedzimy, grzejemy się i grzejemy, znowu mówię dzwoń. Mówi mi co koleżanka powiedziała, a ja siedzę i się śmieje, znowu nie ten szpital :-D Idziemy z powrotem na drugą stronę, do szpitala obok tego pierwszego, weszłyśmy do środka i siedzimy przy wejściu. Zanim doszłyśmy w odpowiednie miejsce minęło pół godziny, nie szłyśmy na oddział, tylko siedziałyśmy na dole, pół godziny nim koleżanka do nas zeszła i jeszcze 15 minut trzymania tyłków na plastikowych krzesłach, nim mąż koleżanki przyjechał. Siostrę zabrali, a ja poszłam na długi wiosenny spacer, wracając, już pod domem spotkałam koleżankę. Stałyśmy i rozmawiałyśmy na chodniku. Jak się rozgadałyśmy, to zdążyłyśmy się dwa razy pożegnać, nim się rozeszłyśmy :-) Dzień był zabiegany, spędzony z siostrą, ale udany i bardzo słoneczny ;-) Oby takich więcej.
Zazdroszczę, sama bym chciała taką mp3 :-) Chociaż nie wiem, czy dziesięciolatek będzie wiedział co to ta kaseta... ;-)
niedziela, 2 marca 2014
Jeśli coś jeszcze z elektryki w moim domu siądzie, to ogłoszę bunt maszyn!
No pięknie... robię kolację dla familii, kurczaki w piekarniku siedzą drugą godzinę, idę sprawdzić jak postępy w pieczeniu, a tu... piekarnik siadł :-/ dokumentnie! Zaraz ojciec będzie, mama głodna, ja umieram z głodu i co tu robić? Eksperymenty w kuchni ;-) Wyszły na pół gotowane, na pół smażone. Jakie w smaku, to było moje zmartwienie, ale wyszły całkiem smaczne. Już wcześniej coś z piekarnikiem było nie tak, frytki siedziały ponad 40 minut i dalej były blade, a co poniektóre surowe. A wczoraj wybuchła żarówka w lampce. I co dalej? Ekspres do kawy?! Wiem co by się mogło popsuć, ps3 mojego brata :-D Cały urlop spędza na graniu... Ja rozumiem, gry potrafią wciągną, ale to już przesada.
Może wydrukuję mu taką przywieszkę na drzwi? :-D Albo sobie, jak sama będę grać w Wiedźmina przez pół nocy ;-) No nie patrzcie tak na tekst (bo nie możliwe jest byście patrzyli na mnie), ja grywam rzadko. W sumie niedziela się kończy, tydzień się kończy... jest miły wieczór, a ja dawno nie grałam... No to miłego wieczoru, idę wydrukować sobie przywieszkę :-D Tylko te smoki zmieniłabym na ogólnie potwory.
Czas odkurzyć siodełko i wsiąść na dwukołowego rumaka! Księżniczka na białym koniu... rowerze, pożyczonym od brata w dodatku :-D
Egzaminy zdane, hurra! Czas na małą nagrodę ode mnie, dla mnie ;-) Biała herbata malinowa i gorzka czekolada :-D Pyszne południe. A jutro przyjeżdża moja siostra, dawno jej nie widziałam, mieszka dość daleko, wpadnie tylko na kawę, ale jestem happy :-) Pamiętam jak koleżanka po zdanej maturze uczciła to zrobieniem sobie kolczyka, co prawda nie jest to tak ważny egzamin jak matura, ale certyfikat uznawany wszędzie w europie to też fajna sprawa, a skoro kiedyś już miałam kolczyk w zakolu prawej brwi (został naderwany grzebieniem przez fryzjerkę i musiałam go wyjąć, żeby się brew zagoiła), pomyślałam o tatuażu :-) Już kiedyś myślałam o tym, żeby zrobić sobie jakąś dziarkę, nawet moja siostra ma na plecach tatuaż, motylka :-D Ja bym chciała Ręce Boga lub kołowrót.
Ręce Boga
Wytatuowałabym któryś symbol gdzieś na ręce. Jestem bardziej za kołowrotem, ale nadal się zastanawiam, bo Ręce Boga również wyglądają fajnie... ech, zawsze mam problem z tym, żeby zadecydować ;-) Najlepiej by było wytatuować dwa, nie byłoby problemu, ale ile tłumaczeń dla mamy co to jest i czemu upadłam na głowę ;-) Na głowę co prawda nie upadłam, ale wprowadzam w swoim życiu całkiem niezłe zmiany ostatnio. Pamiętam siebie z gimnazjum i liceum, cała na czarno, w glanach, słuchająca tylko rocka i metalu, pijąca piwo w parku, albo jakiegoś bełta :-D Spódnica? Bucik na obcasie? Are you kidding me? I ten mój czarny makijaż, na czarno pomalowane włosy i paznokcie... wszystko czarne i pieszczochy i łańcuchy, a teraz? Sukienka jak najbardziej ok, spódnica ok, kolor biały, niebieski, tak, super mi w białym, a niebieski to barwa zimna, a ja kocham zimę :-) Włosy miałam już czarne, granatowe, czerwone, rude, brązowe i czarne z fioletowym połyskiem... teraz postanowiłam spróbować z blondem. Może i jestem dorosła i bardziej dojrzała, ale ciągle lubię dokarmiać tą szaloną osobowość, która siedzi we mnie i ubóstwia metal.
A teraz marzy mi się przejażdżka rowerem, tylko pogoda nie pozwala :-/ Chociaż jak to mówi moja ciocia, pogoda zawsze jest dobra, tylko człowiek nie zawsze dobrze ubrany ;-)
sobota, 1 marca 2014
Zabawka Apple, LG, Nokia, nevermind, wszystko i tak pochodzi z kraju, który sam w sobie jest made in china...
Dziś się przeraziłam, zezwalam legalnie na inwigilację samej siebie przez jakieś głupie aplikacje, które się psują, zawieszają i generalnie zdarza się im mnie zdenerwować. Pobierając aplikację, na którą zauważyłam wiele osób mówi "kartofel", zgadzam się na rzeczy, na jakie bym się normalnie nie zgodziła, ale już po takim czasie żal mi aplikację wywalać. Tak, chodzi mi o Pou. Aplikacja ma dostęp do: odbierania danych z internetu, wykonywania połączeń bez wiedzy właściciela telefonu, odbierania i wysyłania smsów, dostępu do karty pamięci i jej modyfikowania! A jeszcze gorzej jest z facebook messenger, bowiem aplikacja ma dostęp do tych uprawnień!:
Twoja lokalizacja
przybliżona lokalizacja (na podstawie sieci)
dokładna lokalizacja (na podstawie sygnału GPS i sieci)
Twoje wiadomości
edytowanie wiadomości tekstowych (SMS-ów i MMS-ów)
odbieranie wiadomości tekstowych (SMS-ów)
odczytywanie wiadomości tekstowych (SMS-ów i MMS-ów)
wysyłanie wiadomości SMS
odbieranie wiadomości tekstowych (MMS-ów)
Połączenia sieciowe
wyświetlanie połączeń Wi-Fi
wyświetlanie połączeń sieciowych
odbieranie danych z internetu
pełny dostęp do sieci
zmienianie połączeń sieciowych
pobieranie plików bez powiadomienia
Twoje informacje osobiste
odczytywanie własnej karty kontaktu
Połączenia telefoniczne
bezpośrednie wybieranie numerów telefonu
odczytywanie stanu i informacji o telefonie
Pamięć
modyfikowanie i usuwanie zawartości pamięci USB
Narzędzia systemowe
testowanie dostępu do chronionej pamięci
instalowanie skrótów
Aparat
wykonywanie zdjęć i filmów wideo
Interfejsy innych aplikacji
renderowanie na innych aplikacjach
Mikrofon
nagrywanie dźwięku
Twoje informacje społecznościowe
odczytywanie kontaktów
odczytywanie rejestru połączeń
Twoje konta
znajdowanie kont na urządzeniu
odczytywanie konfiguracji usług Google
Użycie baterii
zapobieganie przechodzeniu urządzenia w tryb uśpienia
sterowanie wibracjami
Dane Twoich aplikacji
uruchamianie podczas włączania urządzenia
Ustawienia dźwięku
zmienianie ustawień dźwięku (!)
Ustawienia synchronizacji
czytanie ustawień synchronizowania
Jedna aplikacja, tyle możliwości... a potem zdziwienie, że telefon fiksuje, wszystko samo się zmienia, a potem człowiek się wkurza, bo w serwisie mówią, że wszystko jest ok. Bądź tu mądry człowieku i miej smartfona lub tablet. Chociaż sam facebook wystarczy, by można było o nas wiedzieć wszystko, od tego co jemy i pijemy, poprzez to, dokąd i na co chodzimy, kończąc na rzeczach, które nie powinny wychodzić poza naszą sypialnię. Drodzy moi, zalogujcie się czasem do portalu społecznościowego "życie i świat", odstawiając zabawki i plastik made in china, w porywach do Tajwan, na bok i skonfigurujcie siebie z przyrodą. Miłego weekendu życzę.
Twoja lokalizacja
przybliżona lokalizacja (na podstawie sieci)
dokładna lokalizacja (na podstawie sygnału GPS i sieci)
Twoje wiadomości
edytowanie wiadomości tekstowych (SMS-ów i MMS-ów)
odbieranie wiadomości tekstowych (SMS-ów)
odczytywanie wiadomości tekstowych (SMS-ów i MMS-ów)
wysyłanie wiadomości SMS
odbieranie wiadomości tekstowych (MMS-ów)
Połączenia sieciowe
wyświetlanie połączeń Wi-Fi
wyświetlanie połączeń sieciowych
odbieranie danych z internetu
pełny dostęp do sieci
zmienianie połączeń sieciowych
pobieranie plików bez powiadomienia
Twoje informacje osobiste
odczytywanie własnej karty kontaktu
Połączenia telefoniczne
bezpośrednie wybieranie numerów telefonu
odczytywanie stanu i informacji o telefonie
Pamięć
modyfikowanie i usuwanie zawartości pamięci USB
Narzędzia systemowe
testowanie dostępu do chronionej pamięci
instalowanie skrótów
Aparat
wykonywanie zdjęć i filmów wideo
Interfejsy innych aplikacji
renderowanie na innych aplikacjach
Mikrofon
nagrywanie dźwięku
Twoje informacje społecznościowe
odczytywanie kontaktów
odczytywanie rejestru połączeń
Twoje konta
znajdowanie kont na urządzeniu
odczytywanie konfiguracji usług Google
Użycie baterii
zapobieganie przechodzeniu urządzenia w tryb uśpienia
sterowanie wibracjami
Dane Twoich aplikacji
uruchamianie podczas włączania urządzenia
Ustawienia dźwięku
zmienianie ustawień dźwięku (!)
Ustawienia synchronizacji
czytanie ustawień synchronizowania
Jedna aplikacja, tyle możliwości... a potem zdziwienie, że telefon fiksuje, wszystko samo się zmienia, a potem człowiek się wkurza, bo w serwisie mówią, że wszystko jest ok. Bądź tu mądry człowieku i miej smartfona lub tablet. Chociaż sam facebook wystarczy, by można było o nas wiedzieć wszystko, od tego co jemy i pijemy, poprzez to, dokąd i na co chodzimy, kończąc na rzeczach, które nie powinny wychodzić poza naszą sypialnię. Drodzy moi, zalogujcie się czasem do portalu społecznościowego "życie i świat", odstawiając zabawki i plastik made in china, w porywach do Tajwan, na bok i skonfigurujcie siebie z przyrodą. Miłego weekendu życzę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)