piątek, 14 lutego 2014

Taki kobiecy kaprys. Nie pierwszy, nie ostatni.

Na początku powinno się przywitać, więc witam państwa młodych, starych i gdzieś pomiędzy. Założyłam bloga z jakiegoś niepohamowanego kaprysu, któremu nie sposób się było przeciwstawiać. Zwyczajnie dałam się ponieść tej myśli o blogu i zobaczę jak daleko nieść się w tym będę, jestem krótkodystansowcem, dalece mi do długich projektów, człowiek potrzebuje zmian, emocji, potrzebuje świeżego powiewu, pomysłów fantazyjnych. Jednym z moich fantazyjnych pomysłów ostatnio było napisanie książki w formacie e-book. Z jednej wyszły trzy. Jedna w dwóch częściach, aktualnie pracuję nad kolejną książką. Nie mogę pochwalić się talentem na miarę autorki Harry Potter'a J.K. Rowling, ale mogę się pochwalić moim nietuzinkowym czarnym humorem. Postanowiłam mierzyć się ze swoimi pomysłami od kiedy wyszłam ze szpitala i dowiedziałam się, że wszystko już będzie w porządku. Drodzy lekarze, specjaliści, naprawdę chce się wam tak kłamać? Tak fantastycznie nie jest, ale również skarżyć się nie będę, to tylko serce ;-) ludzie mają poważniejsze problemy, nie mają kończyn, mają problem z poruszaniem się, jeżdżą na wózku inwalidzkim. Ja tylko nie mogę podnosić ciężkich rzeczy, biegać, przemęczać się, skakać, stresować... lista na tym się nie kończy, ale nie muszę natomiast brać drogich leków za paręnaście tysięcy, to jest masakra. Wszędzie, gdzie tylko mogę szukam pozytywów, w ten sposób żyje się lżej i łatwiej, a przede wszystkim przyjemniej :-) Jedną z przyjemności prócz uśmiechu jest czekolada. Ale co by "na sucho" czekolady nie jeść, popijam ją kawką, najlepiej czarną i gorzką. Takie skromne, a cieszy. Na kapslu Tymbarka znalazłam dziś napis "Małe, a cieszy". Tak sobie gdybam często, że nie zwracamy na takie pierdółki większej uwagi, a to błąd. Nawet z pozoru zwykła piosenka potrafi rozweselić lepiej, niż czasem przyjaciel, w tej chwili nieosiągalny, bo zajęty swoim życiem. Czyli drobnostka, a sprawia uciechę, ale wiecie co myślę, kiedy czytam lub słyszę te słowa "małe, a cieszy"? Myślę o dzieciach, one są małe i bardzo nas cieszą. Przynajmniej w większości przypadków tak się dzieje, a ja wiem coś o tym, choć nie mam swoich pociech, często jako dobra ciocia zajmuję się dziećmi tych bardziej zapracowanych. Żeby ta moja pierwsza notka miała jakieś ręce i nogi zakończę ją takim wesołym akcentem.


Znalazłam ten obrazek, gdzieś w necie, niestety nie pamiętam w tym momencie na jakiej stronie, więc proszę mi wybaczyć, jeśli naruszam czyjeś prawa autorskie, ale przyznać się muszę, że obrazek sobie zapisałam, bo jest świetnym pomysłem na oryginalny wypiek, a jako domowy cukiernik lubię tego typu pomysły :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz