Wieczór z kawą, czemu nie? Jest jeszcze wcześnie, a senność już mną zawładnęła. Żeby trochę się rozbudzić przeszukuję foldery muzyczne i poszukuję czegoś pobudzającego, pozornie poukładane i uporządkowane multimedia tworzą niezły chaos. Trochę muzyki polskiej, trochę francuskiej i japońskiej zmieszanej ze sobą i polane sosem utworów instrumentalnych i coverów granych na skrzypcach lub na pianinie. Przynajmniej mam dobry powód, by cieszyć się nowymi słuchawkami nausznymi :-) Posłucham muzyki i może jakoś ogarnę tą dzicz :-)
I tak oto powstał folder z muzyką o wymownej nazwie "Muzyka lotów koszących". :-D Ale mimo wszystko te "niskich lotów" piosenki fajnie czasem posłuchać, pożartować z nich i przy nich, fajnie jest i wesoło, nie będę pisała jacy twórcy według mnie zasługują na miano lotów koszących, bo może ktoś jest fanem i mógłby się obrazić ;-) Znalazłam, jak zaginiony skarb, kilka utworów Elvisa.
Folder Muzyka, elementów 666 :-D no to mi się udało ;-) I dodam jeszcze, że słuchawki działają bardzo dobrze, są wygodne, choć sztuczna skóra trochę grzeje w uszy, przy moich wymagających ustawieniach dźwięku spisują się świetnie. A na dodatek są lekkie, nie cisną w uszy, już spadły dwa razy na podłogę i żyją :-)
W końcu udało mi się zapanować nad tym co się dzieje w moim laptopie, idę raczyć się muzyką, o której istnieniu zapomniałam.
Zauważyłam, że wczoraj trzy razy udało mi się zobaczyć dwie takie same cyfry na zegarze, najpierw 13.13, następnie 15.15 i na koniec 20.20, dziś miałam to samo, choć nie dokładnie te same godziny. Kiedyś bardzo często widziałam takie godziny, choć nie potrzebowałam patrzeć na godzinę, jednakże wchodząc do kuchni odruchowo patrzyłam na wyświetlacz zegarka od kuchenki, innym razem spoglądałam nie wiedzieć czemu na godzinę w laptopie, choć ta godzina mnie nie obchodziła w danym momencie. Było to dziwne, poszukałam więc znaczenia godzin, wiem, że to naiwne, tym bardziej kiedy wychodziło mi, według znaczeń, że mnie kocha, tęskni, jest niewierny, zdradza i myśli o mnie :-) Fascynujące... Na nakrętce od tymbarka znalazłam napis "Czekaj na znak", pomyślałam, spoko poczekam :-) Wspominałam jakiś czas temu, że przeprowadzę mały eksperyment, nie odzywam się do znajomych z facebook już chyba tydzień, tak się złożyło, że mój kolega sam do mnie napisał. Ok, doczekałam się ;-) Oczywiście jest to tylko zbieg okoliczności, choć podobno nic nie dzieje się przypadkiem, ani bez przyczyny. A już na pewno godziny nie mają przypisanych sobie znaczeń :-) Jest jeszcze jedna wersja, widząc taką podwójną godzinę, znaczyć ma, że ktoś o nas myśli. Szkoda, że nie da się sprecyzować kto, już ja bym mu/jej dała, tak o mnie myśleć i nawet się nie odezwać... a może to właśnie kolega, który dał znak o sobie? ;-) Czasem tak fajnie wszystko się układa i splata ze sobą, w jedną całość :-) Aż chce się wierzyć w magię... tylko błagam, bez egzorcyzmów za moją wypowiedź, wasze magiczne modlitwy i zaklęcia rodem z Harry Pottera, wyuczone niczym z Hogwartu, wypędzające diabły na mnie nie działają, zajmujcie się dalej, no nie wiem, wypędzaniem z dzieci Hell-o-kitty :-D Diabelny kot je omamił... Ok, prawa do kotka zostały sprzedane wielu firmom, ale nikt normalny przecież nie kupi dziecku gumek z kotkiem, tylko dlatego, że są z kotkiem, zresztą zacznijmy od tego, że takie rzeczy chyba nawet nie są dostępne w Polsce, naszym zaściankowym kraju :-)
różowy różaniec, czyżby od hello kitty? ponoć tak, a tu kolejny...
Przeszkadza wam to, że zamiast dżizesa jest tam kot? Dziecko i tak nie pojmuje świata i religii tak jak dorosły, chyba każda dziewczynka mając do wyboru kotka i pół nagiego wisielca wybrałaby kotka. Kotek przynajmniej nie jest upiorny, a ukrzyżowany facet jakoś nie współgra z niewinnością dziecka i jego słodkim, rozpustnym dzieciństwem. Przecież nie będzie modliło się do kota, a w dalszym ciągu do dżizesa :-)
Można we wszystkim doszukiwać się diabłów i demonów, w kotach, lalkach, ale ludzie, zdrowy rozsądek przede wszystkim i popatrzcie czasem oczami waszego dziecka... ono nie widzi bluźnierstwa, nawet pewnie nie rozumie co to jest. Oczywiście można również po nawymyślać, że ta sympatyczna postać kota wprowadza dzieci w brzydki świat wibratorów, można? Nie można, nie kota, jak wyżej pisałam żaden normalny rodzić nie kupi dziecku wibratora, a dziecko samo przecież nie pójdzie do sklepu i nie powie, że chce to coś wibrujące z kotkiem... nie przesadzajmy. Akurat ten kot nie żyje własnym życiem i nie podstawia dzieciom wina hello kitty, bo tak jest takie. :-) I jest ono ku chwale i uwielbieniu kota, ale dla dorosłych, sfiksowanych na punkcie Kitty Azjatów.
Tłuściuchny czwartek, czyli dzień pożerania pączków, masowej konsumpcji tego wyrobu cukierniczego, który w postaci dla nas znanej jest słodki, a dawniej był ze smalcem i do piwa :-) W sumie nie pączek, ale słodka bułka drożdżowa idealnie nadaje się do kwaśnicy, czyli zupy kwaszonej, jeszcze inaczej zupy z kapusty kiszonej :-) Taka kwaśnica jak sama nazwa wskazuje jest bardzo kwaśna, więc dla przełamania smaku dobrze i smaczniej zresztą jest przegryźć ją bułką drożdżową, nieco słodszą niż chleb, czy bułka zwykła. Ale w ten dzień królują pączki, chrusty inaczej zwane faworkami, ale również cacka z dziurką ;-) znaczy się oponki. Moje oponki są w wersji serowej i już wczoraj były zachwalane :-) Więc kto chce niech korzysta z przepisu poniżej:
Cacka z dziurką:
Składniki:
0,5 kg twarogu
0,5 kg mąki
1 szklanka cukru
cukier waniliowy
1/2 margaryny
4 jajka
2 łyżeczki sody
Przygotowanie:
rozpuszczamy margarynę, studzimy, mieszamy twaróg, jajka, cukier, cukier waniliowy, mąkę, sodę i wystudzoną margarynę. Lepimy ciasto, odrywamy po kawałku, nie trzeba wałkować, wystarczy rozpłaszczyć rękoma, w dużych, grubszych plackach wycinamy szklanką kółka i robimy w nich dziurkę kieliszkiem. Smażymy w głębokim oleju do zarumienienia :-)
Wieczorek z grą i z przyjaciółmi, niejakim Jackiem i pewną Catherine pamiętnym mi będzie. Jednak xbox "na starość" to fajna sprawa, by miło spędzić czas w gronie znajomych, przyjaciół, grając na przykład w kręgle. Z Catherine grał wcześniej Robert, przykro mi mój drogi, ale przebiłam twój rekord :-) Przy grach można się pośmiać, poskakać i ambitnie dążyć do zbicia wszystkich kręgli po raz trzeci z kolei. A żeby grało się lepiej przydaje się dobra muzyka. Przepraszamy sąsiadów za to, że musieli słuchać metalu do 2.00 w nocy, jak nie lepiej ;-) Teraz gramy sobie na xboxie, ale w laptopie, takie czary w windows 8, którego używam i szczerze? Jestem bardzo zadowolonym użytkownikiem i nie zamieniłabym go na windows 7, czy jakąś wcześniejszą wersję. Start jest bardzo przejrzysty, wszystko szybko i łatwo odnajduje, mam dużo przydatnych aplikacji poukładanych według mojego widzimisię, wiem gdzie czego szukać i coś co bardzo lubię, zawsze wiem kiedy dzieje się coś ważnego, jak na przykład to co ostatnio na Ukrainie, nawet kiedy jestem zajęta tak błahą rzeczą jak pisanie bloga, dzięki wyskakującemu kafelkowi z informacją, klikam na kafelek i wchodzę w aplikację wiadomości, różową do bólu, ale co poradzić, trzeba przetrawić :-) Jest to windows bardzo rozrywkowy, ale przecież można go dostosować do bardziej przydatnych celów, mój jest bardziej naukowo-kulinarny i nie mam na myśli samej nauki gotowania, lecz nauk wszelakich jakich się podjęłam. Jest również fotograficzny, mam tu na myśli wiele programów do obróbki zdjęć oraz tworzenia albumów ze zdjęciami. Oczywiście kilka gier dla umilenia czasu również posiadam :-) A skoro od gier zaczęłam, na grach skończę i biegnę ganiać kościotrupem w kowbojskim kapeluszu ;-) Na zmianę z towarzyszką, przy piosenkach maści wszelkiej jakie znajdują się na moim komputerze i naturalnie przy plotach o tym i o tamtym :-) Jeśli ktoś chciałby nazwać nas dziećmi, śmiało! :-) W wieku 20-kilku lat jeszcze nie wiemy co to ta prawdziwa dorosłość, a nawet jeśli wiemy, kto nam zabroni dobrze się bawić? :-)
Od trzech dni ciągam się po lekarzach, a po wczorajszym ekg mam jeszcze pamiątkę, został mi ślad po przyssawce, idealnie okrągła, czerwona plamka. Dziś mnie prześwietlali, bo nie wiedzą skąd te moje bóle, czy to rzeczywiście serce, czy doszło coś nowego, czego nie widzieli. Nocą będę się świecić na zielono ;-) Na dziś przydzielono mi zadanie opieki nad moim "przyszywanym synem", to syn mojego brata, ale jak mnie widzi potrafi powiedzieć do mnie mamo, sądzę, że nie rozumie jeszcze co to słowo ma oznaczać, ale tak czy inaczej ciągle za mną gania. W podziękowaniu za opiekę dostałam czekoladę z bakaliami, czy naprawdę oni mnie tak bardzo nienawidzą, że wciskają we mnie słodycze? Tą czekoladę będę jeść tydzień przynajmniej, choć przyznam, bakalie lubię :-) O spokojnej kawie, czy pisaniu na blogu mowy dziś nie ma :-)
I piosniczka na dziś, co by nam fajnie dzień minął, w wykonaniu Acid Drinkers ;-) I jest moc!
Dziś przypominam sobie jak wygląda jesień, a wczoraj była taka miła, ciepła i słoneczna pogoda. Zmroziło mnie dzisiaj, boli mnie głowa, a na rozgrzanie zwykle piłam gorącą czekoladę, ale nie dziś. Od kilku dni próbuję ograniczyć do minimum spożycie słodyczy w każdej postaci, a jak na złość brat dał mi wczoraj bransoletkę firmy produkującej Kinder Bueno. Z braku laku to i kit dobry, chociaż sobie na przywieszkę na bransoletce popatrzę :-D Ta cała pogoda działa na mnie tak sennie, że z małej popołudniowej kawy wyszła duża czarna, czuje się tak jakbym nie spała całą noc. Trzeba się rozbudzić i działać dalej. W mieszkaniu samo się nie posprząta, a szkoda ;-) Przydałyby się jakieś małe, dobre skrzaty, które umyłyby podłogę, wytarły kurze i umyły okna. A tak, jeszcze kilku kwiatom trzeba ziemię zmienić, inne po nawozić. Dobrym sposobem nawożenia kwiatów jest zmielenie skorupki jajka, oczywiście trzeba najpierw skorupki wysuszyć, taki proszek zmieszać z podłożem i przesypać z powrotem do doniczki. Równie dobre są fusy z kawy i herbaty, kawę "fusiastą" pijam rzadko, za to herbaty jak najbardziej, w trójkącikach ;-) Przynajmniej widzę jak wygląda moja herbata, nie to co w sprasowanych torebkach. Ogólnie uważam na to co jem i co pijam. Jak zachodzę do sklepu zawsze patrzę na skład, nie interesuje mnie producent, tylko ile sera w serze.
Jednak bez kawałka czekoladki ta gorzka kawa jest jeszcze bardziej gorzka, ale twardym trzeba być, nie miękkim lub jak to mój brat mówi miętkim. ;-) Doładowuję baterię i idę na bój z kurzem. Matko kochana, po co mi były tak jasne panele? Każdego najmniejszego śmiecia na nich widać. Ale goście się zapowiedzieli... jakże słodko by było dziś poleniuchować i zjeść czekoladę ;-) Może z gośćmi, do herbaty skubnę coś słodkiego :-D Nie jestem twarda :-p
- Jasiu, jakim drzewkiem chcesz być po śmierci?
- Jabłonką, pse pani!
Bezsensu? Wcale nie :-) Może za wiele lat, za 50, o tyle, o ile damy się opanowywać i kontrolować tak długo przez kościół, możemy odrodzić się jako drzewa. No może odrodzić to akurat za dużo powiedziane, ale ziarenko pobiera właśnie z prochów wartości odżywcze. Patrz o co chodzi poniżej :-)
Ja to bym chciała być... no sam nie wiem, czereśnią, jabłonią, a może gruszą lub dębem? :-)
I tak już oświadczyłam, że mają mnie spopielić, a jak nie chcą mnie wielbić stawiając urnę nad kominkiem i robiąc mi ołtarzyk ;-), to niech przynajmniej zrobią coś dla środowisko i posadzą drzewo :-D To już lepsze niż bezsensownie gnić w ziemi, a co zrobią po mojej śmierci i tak nie będzie mnie obchodziło, będę martwa... więc co za różnica? :-)
Ten tydzień źle się zaczyna... Nie przedłużono mi, w co nikt zresztą nie wierzy, stopnia niepełnosprawności. I tak miałam tylko stopień lekki, a ja stopnia potrzebuje by móc pracować! Nie mogę gdziekolwiek, mam chore serce, a w nim wstawioną zastawkę, jak to się przesunie to mogiła. :-/ W takiej sytuacji będę się odwoływać od tej decyzji. Mam na to dwa tygodnie, ciekawe czy coś z tego wyjdzie, potrzebuje tego stopnia, by móc ukończyć szkolenie i dostać certyfikat, uznawany wszędzie w europie, więc wart zachodu. Mam nadzieję, że moja pani doktor mi pomoże, to jest skarb nie lekarz, wszystkim ją polecam. To właśnie ona wybadała u mnie nieprawidłowości związane z sercem i wypisała mi skierowanie do kardiologa, nie na cito, ale na pilne, wystarczyło, by kolejka skróciła się z 6 miesięcy do jednego. Gdzie bym mogła szukać w tym pozytywnych odniesień? Cóż, chyba w tym, że zawalczę o swoją sprawę i będę spijać piankę mojego zwycięstwa z jeszcze większą satysfakcją. Nie uznaje kolejnej odmowy! Niech żyje Victoria! ;-)
Kolejne trzy egzaminy za mną, wróciłam do domu, chciałam odpocząć, pomyślałam o miłym odpoczynku przed telewizorem, może coś w niedzielę da się ciekawego obejrzeć, chciałam się zrelaksować jak rzadko kiedy przed tv, a wręcz przeciwnie, się załamałam. Czuję, że zostałam nakarmiona dawką niezdrowego przekłamania, że potrzebuję czegoś co sprawi, że będę piękna i młoda już zawsze. Cuda panie, cuda i cudeńka! Weź nasz suplement diety, co by zachować szczupłą sylwetkę, weź nasz lek na serce, co by dłużej żyć i żeby serce zdrowsze było, weź nasze tabletki na włosy, skórę i paznokcie, weź nasz suplement diety, kolejny na skórę, włosy, paznokcie, z dodatkową dawką witamin, ubezpiecz się na raka, tak na wszelki wypadek. A co jeśli nigdy nie zachoruje? Ale za ubezpieczenie płać, tak na wszelki wypadek, ale jakie jest prawdopodobieństwo, że zachoruje? Czy to ważne, ubezpiecz się. A zaraz po suplemencie diety, widzę syropek dla dzieci na apetyt. Najpierw dzieci roztyjmy, a później odchudzajmy, genialne! A teraz najlepsze, nie wiesz czy twój organizm nie jest zakwaszony, sprawdź przez internet i kup nasz produkt, żeby się odkwasić. No hej, hej, stop... ja się zakwasiłam przez durnoty serwowane mi pomiędzy filmem. Owszem biorę witaminy, są mi potrzebne, owszem biorę lek na serce, ale po konsultacji z lekarzem i nie, nie potrzebuję chemii na wszystko inne, wystarczy, że się zdrowo odżywiam :-) Wiecie warzywa, owoce, ciemne pieczywo, naprawdę da się żyć :-) Jeszcze wspominając o sprawdzaniu chorób lub zakwaszenia organizmu przez internet, kiedyś chciałam sprawdzić jak wygląda internetowy test ciążowy, śmiałam się, że trzeba wejść na odpowiednią stronę i nasikać na laptop :-D Nie trzeba niczego takiego :-) wystarczy odpowiedzieć na kilka głupich pytań typu, czy ostatnio przytyłaś, czy masz chęć na dziwne kombinacje smakowe? Jak za dużo jesz, to tyjesz, jak masz dość ciągle i w kółko jedzenia tego samego, szukasz innych, "dziwnych" kombinacji smakowych. Czy częściej oddajesz mocz? No owszem, ale pęcherz mi trochę przewiało, albo to przez leki, mają taki skutek uboczny. Wniosek, serio idźcie do lekarza, wiem są cholerne kolejki, ale testy przez internet są nic nie warte, no co najwyżej śmieszne, bo wyszło mi, że jestem w ciąży ;-) Czyżbym miała zdolność do rozmnażania się poprzez pączkowanie? :-D
Dobrze, że zamiast pożerać substancje wspomagające odchudzanie idę poćwiczyć, zamiast żreć bez opamiętania, zdrowo się odżywiam. A dla wszystkich, którzy jak moja siostra postanowili zrzucić nieco brzydkich kilogramów polecam ćwiczenia i dietę MŻ, czyli Mniej Żryj ;-) Najlepsza dieta ever!
Miałam dziś ciężki dzień, trzy egzaminy, jutro kolejne trzy. W następną sobotę jeszcze dwa i można iść oblewać ;-) Trzeba odpocząć, zrelaksować się, poczytać książkę dla przykładu. Kupiłam jakiś czas temu "Sezon Burz" Andrzeja Sapkowskiego, czyli kolejną książkę z serii o Wiedźminie, lubię takie pozycje z gatunku historii i fantastyki. Przyznam się, że w grę Wiedźmin również miałam przyjemność zagrać, owszem, zgadza się, przyjemność :-) Urzekła mnie również ścieżka dźwiękowa z tym związana, soundtrack, który pochwalę się, mam w posiadaniu. Chyba taki najbliższy klimat związany z grą oddał zespół Rootwater, wykonując utwór Born again. Przynajmniej ja mam takie wrażenie. Teraz nie mogę się doczekać trzeciej części gry. Są to produkcje fantastycznie klimatyczne, a przynajmniej pierwsza część taka była i tym bardziej cieszy mnie fakt, że posiadam wersję rozszerzoną gry, oczywiście żadna piracka kopia, oryginał, a jakże. :-) Czekam również na kolejny soundtrack, jeden z utwór wykonał zespół Percival Schuttenbach.
bardzo fajna klimatyczna fotka ze strony zespołu podkradziona ;-)
Czas na herbatkę i relaks z książką. Udanego weekendu :-)
Dni bywają lepsze i bywają gorsze. Wczoraj miałam jeden z gorszych. Poszłam do urzędu, a tam mi mówią, że brak mi jednego papierka, wiem, że go nie mam, ale nie moja wina, że tak się kiepsko nałożyło jedno na drugie i musiałam na dokument czekać i przyjść do urzędu podczas tego "zawieszenia", a bez jednego świstka nic nie załatwię, zapraszamy w maju. Czemu w maju? Taką mamy kolejkę do urzędu, ale papier proszę przynieść wcześniej. To jak przyniosę nie mogę od razu tego załatwić? Sorry, my tak pracujemy, znaczy pijemy kawę. Kolejki na maj, a ja w biurze byłam sama, dwa pozostałe stanowiska wolne i jeszcze z innego pokoju przyszła laszka na kawusię i ploty. Masakra. Wracać chciałam autobusem, przyjechał, szukam biletu, w jednej, drugiej kieszeni, nawet w spodniach. Zgubiłam bilet, a w portfelu tylko 50 zł, kierowca biletu nie sprzeda, przeszłam się więc jeden przystanek do przodu i kupiłam bilet, postanowiłam pójść jeszcze jeden, bo autobus miał być za 10 minut, a kolejny przystanek był blisko. Na przejściu dla pieszych zauważyłam, że mój autobus "za 10 minut" właśnie sobie pojechał. Zmarzłam, ale w końcu dotarłam do domu. Spotkałam sąsiadkę na klatce schodowej, która wcisnęła mi czekoladki w zamian za pomoc, mój ojciec naprawił jej kran, więc chciała podziękować, wcisnęła je mnie, bo akurat szłam, a wejść na górę było dla niej za ciężko, windy w moim bloku nie ma. Ta pomoc nie była tyle warta, ale uparta to starsza pani :-) Nie tylko ja miałam gorszy dzień, wczoraj dwie dziewczyny na zajęciach się pokłóciły, nieskromnie powiem, że o mnie :-) A było to tak: pani A zajęła miejsce pani B, która to zajęła miejsce pani C. Panie B i C siedzą po moich obu stronach, zawsze im pomagam, a obok mnie nie było już miejsca, więc pani C musiała, kiedy przyszła usiąść gdziekolwiek. I się obraziła na panie A i B. Ale to pani A się wkurzyła i nakrzyczała na panią C, za to, że chce osiągnąć swój cel za wszelką cenę, bo już zaczęto nad nią nadskakiwać, żeby tylko załagodzić sytuację. Taka nerwówka przed egzaminami. Na koniec dnia wpadłam na pomysł o czym by mogła być moja nowa książka. Pomysł mi się udał, zobaczymy jak go zrealizuje i czy treść będzie mnie zadowalała. Po ciężkim dniu, jeden dobry pomysł wynagrodził mi wszystko.
Ale czemu, aż w maju? Wtedy skończy się im kawa i ciastka, czy jak?
Na koniec notki miły widoczek. A teraz zajmę się moim wyzwaniem. 30 dni na naukę języka Litewskiego.
Postawiłam przed sobą kolejne zadanie, od lat kilku usiłuję nauczyć się języka litewskiego z racji, że mam litewskie korzenie. Znaleźć pomoce do nauki w necie jest o dziwo trudno, no ale w końcu szarpnęłam się na większy wydatek i kupiłam książkę z płytą CD. Książka zatytułowana jest "Litewski w 1 miesiąc." No to zobaczymy, czy w miesiąc uda mi się przerobić cały materiał, tak żeby się nauczyć i opanować przynajmniej podstawy języka, czy jest to tylko chwytliwa nazwa podręcznika? :-) Zaczynam naukę od piątku! :-)
A poniżej "mała" ciekawostka ;-)
Co byście zrobili widząc tak wielkiego ptaka na niebie? I jak taka ptaszynka wyglądałaby na gałęzi drzewa? W ogóle zmieściłby się? :-)
Co ważniejsze informacje z Ukrainy... gdzie trwa bratobójcza walka. Smutne.
11:26
- Liczba ofiar ciągle rośnie. Może ich być nawet więcej niż 35 - powiedział Jakub Parusiński z "Kyiv Post". - Świadkowie mówią, że wiele osób zginęło od pojedynczych strzałów w głowę - dodawał. Jego zdaniem to potwierdza informację o snajperach.
11:30
Sporo zabitych. Tylko w hotelu ukraina spoczywa 11 cial. To protestujacy. Snajper strzelal takze fo hotelu od strony Berkutu.
— Darek Zalewski
12:09
Ukraińscy sportowcy rezygnują z występów na igrzyskach w Soczi.
Rzecznik MKOl Mark Adams mówi o "wielu" ukraińskich olimpijczykach, którzy zrezygnowali ze swoich startów i nie czekali na ceremonię zakończenia igrzysk (niedziela) i postanowili opuścić Rosję. Nazwisk jednak nie wymienił.
- Wierzę, że zdecydowali się wrócić do domu. Prezydent Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego Siergiej Bubka powiedział, że szanuje prawo każdego z nich do podejmowania decyzji - oświadczył Adams.
W środę wyjazd z Rosji zapowiedziała ukraińska narciarka alpejska Bogana Maciocka.
Bez czarnych opasek
Ukraina wysłała do Soczi 43 sportowców.
MKOl w czwartek odrzucił oficjalną prośbę ukraińskiego komitetu, który chciał, aby olimpijczycy z tego kraju mogli w Soczi startować z czarnymi opaskami na ramionach. W ten sposób Ukraińcy chcieli upamiętnić ofiary zamieszek w Kijowie między siłami MSW a opozycją.
Są ofiary
Nad ranem na Majdanie sytuacja uległa gwałtownej zmianie. Opozycja twierdzi, że władza złamała rozejm ogłoszony kilkanaście godzin wcześniej. Milicja i demonstranci zarzucają sobie wzajemnie ostrzał snajperski.
12:29
Wydarzenia w Kijowie trudno już nazwać demonstracjami i protestem. Jak mówią świadkowie, to raczej "strefa wojny".
Ukraińska milicja używa w walce z demonstrującymi w Kijowie mieszkańcami kałasznikowów. Karabiny automatyczne w rękach funkcjonariuszy zostały uwiecznione na wielu zdjęciach i przekazach wideo, m.in. na nagraniu kamery TVN24, która zaobserwowała moment odwrotu jednej z grup Berkutu. Widać na nim wyraźnie, jak milicjanci strzelają w kierunku protestujących. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/kalasznikowy-w-rekach-berkutu-ludzie-rozstrzelani-w-bialy-dzien
12:54
Sanitariusz opisuje traumę, z którą musiał sobie radzić dzisiaj rano. - Ranni są w twarz, głowę i serce. Policja zabija ludzi - mówi.
Czy macie w posiadaniu jakieś szklane figurki? Ja mam i zastanawiam się czy te moje szklane zwierzątka nie są starsze ode mnie :-) Kiedyś była to tak mi się wydaje popularna ozdoba, dekoracja w polskich domach. A teraz? Podobno są tych figurek kolekcjonerzy. Ja swoich za nic nie oddam ;-) Ale wam pokaże to czym w dzieciństwie zawsze chciałam się bawić, nie zdając sobie sprawy jakie to kruche i delikatnie tworzywo to całe kolorowe szkło. A jakich umiejętności i wprawy trzeba by coś tak małego powstało, to prawdziwa sztuka. Tworzenie różnych rzeczy ze szkła to piękne i chyba trochę niedoceniane rzemiosło.
tu mój faworyt :-) jako dzieciak tego króliczka chwytałam w moje małe łapki najchętniej.
i mój niebieściutki piesek, najmniejszy z mojej skromnej kolekcji, ale w najfajniejszym kolorze.
kogucik jak z "Teleranka", ktoś wie co to było, ktoś pamięta? :-)
ten ptak niestety stracił pół ogona w jakimś wypadku, którego nie pamiętam, ale mam nadzieję, że nie z mojej winy :-)
Stoją na moim biurku, jak na wystawie i prezentują się nadal świetnie pomimo swoich wielu już lat i kilku pęknięć, na szczęście nie są to uszczerbki mocno widoczne, patrząc na mnie tymi swoimi nieco wyłupiastymi oczkami... ;-) Małe szklane rzeźby, nawet liść na króliczej marchewce wygląda realistycznie. Ich wykonawcy to prawdziwi artyści, a artystów trzeba cenić :-) Jak już kiedyś wspominałam, małe, a cieszy. Ze szkła mam również w swym posiadaniu anioła w bombce, to już nie jest takie małe i brak mu kolorów, ale również cieszy oczy w zimowe wieczory. Pomimo mojego braku w wiarę chrześcijańską lubię anioły, a kto mi zabroni? :-) A także dwa jeże, bardzo najeżone, na które trzeba uważać przy oczyszczaniu ich z kurzu.
to jest jeden z jeżyków, wśród brązowych filiżanek stanowi ładny jasny akcent. To jak, pamięta ktoś o Teleranku? Są tu tacy "starzy ludzie?" ;-D
Chciałam napisać o tym filmie, bo jest wart by zwrócić uwagę na niego jeszcze raz, a kto nie obejrzał, niech obejrzy :-) Co prawda puszczano Ambassadę w kinach już jakiś czas temu, ale to właśnie wczoraj udało mi się ten film obejrzeć, generalnie nie ściągam filmów, mam od tej brudnej roboty innych ;-) Tak więc skoro wczoraj wszyscy u mnie w domu oglądali, co miałam siedzieć sama, przyłączyłam się, było warto, lecz ma to swoje skutki "uboczne". Piosenka "Sen o Warszawie" utkwiła mi w głowie i nie ma zamiaru szybko z niej wyjść. Nie oglądam za często filmów, jestem bardziej molem książkowym, a z reguły wiem jakie są polskie produkcje kinowe... porażka. Od czasów Lejdis żadna polska komedia mnie nie rozśmieszyła, aż do wczoraj, aż do Ambassady. Żałuję, że nie mogłam obejrzeć tego filmu we właściwym czasie, we właściwym miejscu, czyli w kinie, niestety lekarze przeplatali się z badaniami w szpitalu i taka to była moja codzienność, że albo lekarz, albo szpital, albo siedzieć w domu i udawać, że żyję. Nadrobiłam stratę, obejrzałam i się pośmiałam, w końcu z filmu ;-)
A to moja piosenka na dziś, na dzień dobry, więc dzień dobry :-)
Na cieniutkich gałązkach wierzby, na samej jej górze zauważyłam dwa gawrony siedzące obok siebie, słońce zachodziło, a one siedziały na tle tej ognistej kuli. Pomarańczowo-żółte słońce oślepiało, a poświata otulała swym blaskiem te dwa małe stworzenia siedzące na dokładnie tej samej wysokości co ja, wierzba urosła na wysokość piątego piętra, mojego piętra. Widok ten był niesamowity, w głowie mam jeszcze inny, całe stado, czarne stado wron oblatywało kilkakrotnie wokół wierz kościoła. Czarna chmara nad kościołem, czy to był znak? ;-)
Na temat kościoła, czy wiary dziś wypowiadać się nie będę, polecę za to, bo muzyka łagodzi obyczaje, piosenkę zespołu Coma o pięknym tytule "Popołudnia bezkarnie cytrynowe".
Czy trudno być kobietą? I to jeszcze jak! Zaczęłam się nad tym zastanawiać przy filiżance kawy, wyjątkowo dużej, w duecie z kawą podano mi coś dla ucha, jazz. Czuję się jak w najlepszej kawiarni do jakiej mogłabym tylko trafić. I jeszcze słońce za oknem, a pogoda wprost wiosenna. Wracając do tematu, czego świat oczekuje od kobiet? Wszystkiego i wmawia im, że i tak mają lepiej, niż mężczyźni. Kobieta teraz powinna wyglądać jak gwiazda filmu skrzyżowana z top model plus funkcja wyłączania dźwięku, co by zbyt dużo nie gadała, a no bo po co? Powinna gotować jak Magda Gessler, co odradzam przynajmniej z mojego doświadczenia, sprzątać jak Perfekcyjna pani domu, ja to rozumiem w ten nie inny sposób, że mam mieć czystość w domu, perfekcyjną, a jakże, ale dzięki pomocy domowej, która ogarnie każdy bałagan, bo przecież tak w domu ma pani perfekcyjna :-) Nic tylko bogatego męża znaleźć, albo samej zarobić miliony. Kobieta powinna także pracować jak mężczyzna, a myśleć jak filozof, co by na głupią nigdy nie wyjść, a co najwyżej na niezrozumianą bo oto przed wami stoi człowiek dusza, zbyt wrażliwy by go pojąć swym rozumem. A gdy przyjdzie w końcu taki moment to ma pracować i wychowywać dzieci, ale nie może ich zaniedbywać, bo co później z takich bachorów wyjdzie? Pewnie politycy! :-D Owszem przydaliby się jacyś, ale tacy co nie rozsprzedaliby Polski, bo długi, tylko popatrzyliby na to jak różne kraje mądrze zmagają się ze swoimi długami i w jaki fajny sposób pozyskują pieniądze. Wiele spraw zależy od wychowania kolejnych pokoleń, a kto ma wychowywać dzieci jak nie rodzice? Może szkoła? Jeśli tak to nie ma ratunku i Polska zniknie z map... ewentualnie skurczy się do rozmiarów Watykanu, gdzie mieszkać będą tylko rządzący ocalałym skrawkiem Polski, którzy prędzej czy później ją sprzedadzą, bo w ciągu miesiąca zrobiliby miliardowy dług na tak małym kawałku ziemi. I teraz przejdę do tematu niezrozumiałego dla mnie, być może dlatego, że nie myślę kategorią zysk, władza i pieniądze, pławienie się w luksusie. Rola matki, najważniejsza rola w życiu jest zbyt często i nagminnie, zbyt mocno zastępowana przez małe rólki, takie nieistotne, ale często jednak potrzebne by móc się utrzymać i za co żyć, praca. Jak pogodzić rolę matki z pracą? Pewnie wiele kobiet by mi powiedziało, że jest to rzecz prosta, przepis na nią wygląda następująco, oddajemy dziecko pod opiekę na kilka godzin, tych godzin podczas, których jesteśmy w pracy, a po pracy odbieramy dziecko. Problem? Tak uważam, że wielki. Ktoś wtłacza jakieś systemy wartości i zachowań do tak chłonnej główki dziecka, systemy, które mogą być niezgodne z tym w co ja wierzę, z tym jak ja postępuje i co chce przekazać dziecku. Oczywiście trzeba dziecku pozwalać odkrywać, poznawać, doświadczać, ale jak mam zadbać o wychowanie w domu jeśli albo ciągle pracuje i nie mam czasu, albo ciągle nie mam czasu bo pracuje? Nie twierdzę, że wszystkie kobiety powinny siedzieć w domu z dziećmi i je wychowywać :-) Chodzi mi tylko o to, by zrozumieć jak to jest ważne i nie dziwić się kobietom, które zrezygnowały z pracy, przynajmniej na jakiś czas, aby zająć się domem i dziećmi, które tej matki potrzebują bo ona im sterem, okrętem i piratem ;-) Nie patrzmy krzywo na te kobiety, które pracują jako matki, kucharki, sprzątaczki, praczki, prasowaczki, bo pracują na równi ze wszystkimi na pełnym etacie, bez dni wolnych i urlopów. Pewnie ktoś by mi zechciał powiedzieć, same chciały mieć dzieci, więc teraz niech nie płaczą, że im ciężko. Po prostu te kobiety chcą być spełnione jako matki, a nie jako maszynki do zarabiania pieniędzy, pozdrawiam wszystkie egoistyczne maszynki, patrzące tylko na siebie i żeby to im było dobrze, im więcej osób myśli tak egoistycznie i nie chce mieć dzieci, tym prędzej Polskę sprzedadzą komukolwiek, bo nie ma komu pracować, bo wszyscy starzy, bo wyludnienie... Ten kraj jak każdy inny tak naprawdę jest w rękach kobiet i to od nas zależy, czy przetrwa :-)
Nie będę mieć dzieci, przecież nic się nie stanie. - pomyślało kilka tysięcy kobiet :-)
Ale to tylko takie moje gdybania, nic więcej. Miłego dnia :-)
Zakończę miłym muzycznym akcentem i dowcipem o nas samych, kobietach... Lepiej, że mężczyźni nie rozumieją kobiet, one się rozumieją przez to wzajemnie nienawidzą ;-)
Czym jest sukces? Sukces to taki stan, w którym odczuwasz satysfakcję, kiedy to co robisz podoba się innym. Nawet jeśli podoba się jednej lub dwóm osobom, a trzeciej i czwartej nie, to i tak jest sukces, głównie dlatego, że nie obawiasz się pokazać tego co sam tworzysz, wystawiać to pod ocenę innych. Jeśli ktoś nam mówi, że piszemy źle, powinniśmy najpierw poczytać kilka książek, albo w ogóle się za takie rzeczy nie zabierać, zastanówmy się na jakiej podstawie skłania się ku takiej opinii. Zwyczajnie chce nas wdeptać w błoto, czy to co mówi jednak ma jakiś sens? Jeśli tylko jedna osoba narzeka na naszą twórczość, być może zwyczajnie nie potrafi zaakceptować naszej odwagi, naszej chęci samorozwoju, osiągnięcia czegoś więcej. Sukces leży w nas samych, jeśli uznamy, że to co robimy jest dobre i teraz najważniejsze, podoba się przede wszystkim nam samym, to pozostaje puścić w świat i czekać. Nie wszystko przychodzi od razu i trzeba będzie poczekać na opinie, na dobre lub jakiekolwiek recenzje. Ważne by nie patrzeć na frustratów krytykujących nas. Powinniśmy słuchać dobrych rad, ja posłuchałam kolegi, który zwrócił mi uwagę, że piszę krótkie zdania i powinnam je rozwijać, rzeczywiście jakoś lepiej wyglądało po poprawkach. Ale później "pomagał" mi przy okładce do książki. Powiedział jaka jest jego wizja, ja powiedziałam jaka jest moja, zrobiłam kilka rzeczy według jego wskazówek, ale nie wszystkie. Obraził się, że nie zrobiłam wszystkiego według jego koncepcji. Okładka miała się podobać mnie. Trzeba pamiętać by we wszystkim co robimy była cząstka nas samych, nie dawajcie sobie wcisnąć każdej rady i uwagi jeśli wam się nie podoba. Tworzę również muzykę przy pomocy profesjonalnego jak mi się wydaje programu, jazz, dubstep i rock. Podesłałam kilku osobom co by się pochwalić, żartowałam z siebie, że jaki kraj taki Skrillex ;-) Bałam się, że mój dubstep jest przekombinowany, okazało się, że wcale nie. Ale ja już jestem taka, bardzo samokrytyczna i wymagająca od siebie. Jak powiedział mój profesor, jestem po prostu ambitna, to nic złego ;-)
Połechtam swojego ego i powiem, że koleżanka bardzo pochwaliła mnie za humor, który jest wyznacznikiem mojej twórczości, co by to nie było i o czym by nie było, ma być śmieszne :-)
Twórzcie i kreujcie siebie, zwracajcie uwagę na to co mówią inni, może mówią dobrze, jeśli widzicie, że jest lepiej dzięki im podpowiedziom, znaczy to jedynie, że są to osoby faktycznie pomocne, ja niestety trafiałam głównie na osoby zwane "hejterami". Śmiem twierdzić, że była to jedna i ta sama osoba cały czas, podszywająca się pod kogoś innego i mam ku temu stwierdzeniu podstawy. Nie ugnę karku przed głupcami. Taki mam pomysł na siebie, taką wizję, takie marzenie, pozostawiam sobie tylko czas na realizację.
Codziennie patrzę prosto w oczy osobie odpowiedzialnej za moje życie, widzę te oczy za każdym razem, gdy patrzę w lustro.
A tak umilałam sobie czas podczas jazdy autobusem... dorośli też grają, kto im zabroni?
Pamiętam jak moi rodzice opowiadali mi, jak moje rodzeństwo dostało "na spółę" grę, młodzi poszli spać, a moi rodzice grali do 2.00 w nocy w gry, te stare, Atari :-D Po kimś się ma tego świra ;-)
Ktoś mi ostatnio powiedział, że chciałby mi otworzyć oczy, nie powiedział tylko na co, ale ja uważam, że mam oczy szeroko otwarte na to co najważniejsze. Otwarte na ludzi i na ich problemy, a oni są otwarci na mnie. To pełne niesmaku i nietaktu, żeby mówić komuś, że ma oczy zamknięte bo nie patrzy na świat tak jak on. Bo nie chce podążać tymi samymi drogami i błądzić jego śladami. Uważam, że ta osoba sama ma oczy mocno zaciśnięte i błądzi w swoich przekonaniach, w których jest przekłamana słuszność jej życiowych racji i doświadczenia życiowego, którego na bogów skąd miałaby wyciągnąć? Jakie prawdziwe może mieć doświadczenie w wieku 20 lat? Czyż nie zabawne? Jestem od niej starsza o lat kilka, ale traktuje mnie z wyższością i jak dziecko z gimnazjum. Ale dlaczego? No właśnie tylko z wyżej wymienionych powodów, drodzy moi młodzi czytelnicy, nie myślcie sobie, że studia to sprawa życia i śmierci. Jeśli studia są dla was ważne to fajnie, gratuluję wyboru, jeśli nie są, również gratuluję odwagi, bo niestety nie jest to teraz dobrze postrzegane jak sama się przekonałam. Wielu po studiach bardzo się rozczarowało. Żyję w zgodzie ze sobą i uznałam, nie z własnego lenistwa, że studia nie są mi potrzebne, zwyczajnie nie są dla mnie. Ja miałam chęć pójść do pracy i wiecie co? Poszłam :-) Niestety zdrowie mi się popsuło, a serce powiedziało, że nie wyrabia na etacie i potrzebna mu pomoc. Teraz nawet z pomocą czasami zdarza się mu poleniuchować i nie wyrabiać normy :-) Rozleniwiło się, ale jak zawsze i w tym szukam pozytywnych odniesień i mogę powiedzieć, że spacery w tempie ślimaka mają swoje plusy, idąc wolniej, dłużej się czemuś przyglądam i widzę lepiej i więcej, a także słucham dłużej i mam więcej czasu na przemyślenia podczas spaceru. Ale następnego dnia trwa już gonitwa z czasem bo przecież nie można się spóźnić, a i fajnie jest przyjść wcześniej i przed zajęciami informatycznymi wdać się z innymi chorymi w pogawędkę. Może nie poszłam na studia, ale jako osoba niepełnosprawna mam okazję korzystać z fajnych i rozwijających moje zdolności kursów, to mój drugi kurs. Każdy mój mały sukces jest wielkim szczęściem, bo nawet taki mały jest wyznacznikiem tego, że staramy się coś osiągnąć mimo wszystko, to daje motywacje do większych przedsięwzięć. I więcej czasu na to by pracować i realizować siebie. :-) "Nie ma sensu psuć sobie dnia jednym człowiekiem, ludzi na świecie jest "jak mrówków", tak wielu, że słowa jednego są bez znaczenia. To tak jakby mrówka powiedziała mrówce, że mrówka jest mniej czarna od niej, jakie to ma znaczenie?" - Ulencja Bedorf
Zanim przeczytałam Pierwsza komunia myślałam, że to niska panna młoda i jej goście weselni... Nie widzę na załączonym obrazku przeżyć duchowych. To raczej jak wybieg dla Top Model :-P
Pamiętam jak mnie zaciągnęli do kościoła na komunię, połowa miała pożyczone alby i każdy marzył o rowerze i komputerze, teraz minimum to tablet, a jak dostaniesz Quad to jesteś bossem :-D Akurat nie ma teraz "sezonu komunijnego", ale znalazłam zdjęcie i postanowiłam napisać o tym słów kilka, może przeczyta to akurat rodzic, który już teraz szykuje imprezę komunijną. Drodzy rodzice, nie wariujcie i nie szalejcie, to niezdrowo i nie na tym rzecz ta cała ma polegać. Ja jednak wolałabym wychowywać dziecko na wartościach mniej materialistycznych. Czas zweryfikuje jak mi pójdzie, jedno jest pewne, ominie moje dziecię taka jak na zdjęciu "szopka komunijna".
Dokładnie tak ha ha ha! ;-)
Czasem sobie myślę, że naprawdę jestem stara, komunia teraz tak się zmieniła, że ciężko poznać czy to jeszcze komunia czy już wstęp do przygotowań ślubnych, skoro dziewczynki mają sukienki zamiast alb za ponad 2000 zł. Tyle ile najtańsza ślubna kiecka! Wszystko się zmieniło. Może jedynie dzieciaki od zawsze cechuje wredny charakter... dlatego dorośli, którzy w dzieciństwie wredni się wyjątkowo nieokazali robią zjazdy rodzinne, żeby móc trwać przy reszcie, wciąż dzieci, tylko w rozmiarze XXL. ;-)
Bo Johnny to ideał, taki skromny, miły i rozumiejący każdą kobietę chłopak, on nie pyta, on dezynfekuje rany duszy ;-) Oczywiście wszystko w rozsądnych ilościach i w doborowym towarzystwie.
Bo czasem wieczory trzeba spędzać z "rodziną" ;-) i przyjaciółmi, gdyż trzeba mieć przyjaciół.
Od niedzieli i nie tylko, pyszne, mięciutkie, nie za słodkie babeczki mocno kakaowe. Dlaczego mocno? A no dlatego właśnie, że do ich wypieku potrzeba aż pół szklanki kakao. Tak, to jest dużo. Tak wspominam, że to dużo osobom za bardzo nieobeznanym z pichceniem :-) Ale wszystko da się nadrobić, bo pichcenie to fajna sprawa. Jako "nadworny" cukiernik, (mieszkam na piątym piętrze, na poddaszu i czasem czuję się jak ta księżniczka z wieży, co czeka na swego księcia :-D) pichcę słodkości wprost z namiętnością. Jeśli chodzi o obiady, ot tak, co by było to jadalne :-)
do kawy i do zielonej herbaty, pyszne z każdym napojem :-)
z przepisu poniżej wyszło mi 18 babeczek.
Babeczki mocno kakaowe
Składniki :
1 szklanka mleka
2 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru
0,5 szklanki kakao
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cukru waniliowego
125 g masła
1 całe jajo
Przygotowanie :
Rozpuszczamy masło i przelewamy je do miski, dodajemy rozbełtane jajko i mleko. Do drugiej miski wsypujemy pozostałe suche składniki i dokładnie je ze sobą mieszamy. Następnie mieszamy ze sobą składniki mokre i suche (mikser nie jest potrzebny). Teraz można do ciasta dodać bakalie i/lub kilka kropel aromatu rumowego. Papilotki wypełniamy do połowy. posypujemy orzechami. Piekarnik nagrzewamy do 2000 pieczemy około 20 - 25 minut.
Jeśli nie lubicie słodkości i nie jecie ich zbyt często, ale naszła was nagła ochota na coś słodkiego, jakąś babeczkę lub kawałek ciasta możecie przygotować "Ciasto w kubku". Serio, tak w kubku przy użyciu mikrofalówki. To jest ten jeden warunek, nie przez wszystkich do spełnienia, trzeba mieć mikrofalówkę.
Składniki :
4 łyżeczki stołowe mąki tortowej
6 łyżeczek stołowych cukru
2 łyżeczki stołowe kakao
1 jajko
4 - 5 łyżeczki stołowe mleka
4 łyżeczki stołowe oleju roślinnego
0,5 łyżeczki stołowej proszku do pieczenia
kubek
Przygotowanie :
Najpierw mieszamy wszystkie suche składniki, następnie dodajemy jajko, mleko i olej. Mieszamy, wkładamy do mikrofali na 3 - 4 minuty ustawiając maksymalnie na 1000W. Ciasto można wzbogacić bakaliami oraz aromatem.
Cóż mi pozostaje życzyć prócz smacznego? Miłego pichcenia :-) A podczas pichcenia fajnie posłuchać muzyki. Mnie po głowie chodzi i tupie i natarczywie rytm wystukuje piosenka, której wprawdzie nie rozumiem, ale nadzieję pokładam, że jest sensowna :-)
Tak sobie pomyślałam, że zrobię mały eksperyment. Jestem użytkownikiem facebook jak większość osób, a przynajmniej tak mniemam iż jak większość i pomyślałam, co jeśli nie będę się do nikogo odzywała przez dłuższy czas? Czy sami napiszą, czy zwyczajnie całą sprawę zignorują i nawet nie zauważą. Piszę na facebook z kilkoma osobami w szczególności i zwykle to ja zaczynam rozmowę, dzieli nas wiele kilometrów i to jest jedyna metoda by móc zamienić słów kilka. Będę czekać, aż sami napiszą i zapytają co słychać. Dam im i sobie na pewne przemyślenia z tym związane dwa tygodnie. Zobaczymy w jak to się mówi praniu, czy mam fajną grupę znajomych, czy taką typową, jak to ze znajomymi na facebook bywa. Ja jednak stawiam na jakość, a nie na ilość, nie potrzebuję setki czy dwóch znajomych, wystarczy solidna i fajna grupa ludzi. A więc czas start!
A jeśli już przy facebook jesteśmy, oto co znalazłam na jednej ze stron, jakich pełno w sumie, zdjęcie to bardzo mnie zaintrygowało i zaciekawiło.
Pochodzi ze strony poświęconej stylowi Steampunk.
Ach te niebieski włosy, chciałabym niebieskie włosy... kto wie? :-) Moja mama chciałaby kolczyk w nosie, świra mam pewnie po niej ;-)
Fantazyjne...
Fantazja również poniosła Kamila Stocha i zdobył dwa złote medale ;-)
Sorry, taką mamy walutę :-D
Przeglądając w chwili wolnej internet, w poszukiwaniu ciekawostek maści wszelakiej, natknęłam się na stronę na facebook o nazwie WiemKogoWybieram , zapewne słyszeliście już wiele i bardzo dużo o gender, mnie na początku zainteresowały te tłumaczenia dlaczego kościół czepia się tak tej akurat ideologii? Podobno właśnie dlatego, żeby przyciszyć sprawę molestowania dzieci przez księży. Sprawa ta nie przycichnie, z prostego powodu, mamy takie czasy i środki przekazu, na dodatek ogromną ciekawość i chęć wtykania swojego nosa w sprawy szczególnie śmierdzące, że nie ma zmiłuj. Że kościół widzi problemy wszędzie to wiemy, że ma ogromny wpływ na myślenie innych ludzi, to chyba również wiemy. Słynna nagonka na Jurka Owsiaka i przyrównywanie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy do Caritasu, to tak jakby przyrównywać psa z dżdżownicą, znajdź podobieństwa, zero! Ale o co prostym ludziom chodzi z tym gender? Na stronie wymienionej powyżej znalazłam taką ciekawą grafikę z wyjaśnieniem, co to jest i z czym to się je. No w porządku, ale skąd się nagle wziął gender, którego albo lubią, albo nie, choć chyba sami nie wiedzą czemu. W tych czasach mamy taką samowolkę, że jak nam coś nie pasuje, od razu staramy się to zmienić i wymuszamy na innych pełną akceptację naszego pomysłu, przedsięwzięcia. Mamo, sorry, ale wyjeżdżam za granicę za tydzień na rok, dwa, czy na stałe. Dziękuję, że nas na to przygotowałaś. Zawsze przydaje się zrobienie gruntu przed powiedzeniem i postawieniem przed faktem częściowo lub już dokonanym. Czasem zmieniamy w naszym życiu coś radykalnie, a czasem są to takie można by powiedzieć zabiegi kosmetyczne, mało zauważalne przez rodzinę, bądź znajomych, lecz dla nas znaczące. Teraz musimy czy nam się podoba, czy nie akceptować wszystko co nam każą. Że facet nosi różowe ciuchy, że maluje oczy, że nie je mięsa, że kobieta ma większe mięśnie niż nie jeden facet uczęszczający na siłownię. Musimy akceptować czyjeś zmiany płci i to, że homoseksualiści chcą wychowywać dzieci, a faceci noszą sukienki. Ale czy to źle? Są pewne granice, ale nie dajmy się zwariować. Przepraszam, ale w Szkocji faceci noszą spódniczki w kratę, nazywa się to kilt. I nie ma problemu! Kiedyś noszono togi. I powiedzcie mi, że ten facet źle wygląda ;-) Niezłe ciasteczko :-D
A co noszą teraz księża? Sutanny! Więc w czym problem?
Dla mnie granicą dobrego smaku w tym wszystkim jest wychowywanie dzieci przez pary homoseksualne. Wiem, zapewne narażam się tą wypowiedzą na słowny lincz i zarzucanie braku tolerancji i ograniczenia, ale ja jednak wolę model typowej rodziny. Mężczyzna, kobieta, dziecko. Tak to wygląda w naturze, z dwojga osób tej samej płci dziecka nie będzie. Rozumiem, że chcą wychowywać dzieci, chcą "mieć kogoś do kochania", ale według mnie to jest jednak nieco nienaturalne. Nie mam nic przeciw homoseksualistom, niech żyją ze sobą, pobierają się, ale rodzina to jednak rodzina. Przynajmniej na tym etapie mojego życia w ten, a nie inny sposób na to patrzę. Na szczęście wszystko to siedzi tylko w naszych głowach, więc jedynie może myślenie trzeba zmienić. Tylko kogo myślenie? :-)
Wspomniałam również o panu Jurku, takim Polskim superbohaterze, który autentycznie pomaga ratować życie. W szpitalu dziecięcym, gdzie leczył się synek mojej siostry był sprzęt z serduszkami i wiecie co? Był cały czas w użytkowaniu, piszę to na wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy napisać z zapytaniem, czy był w użyciu, czy tylko stał sobie... Otóż był i wiecie co jeszcze? Jakoś sprzętu ratującego życie dzieciom z nalepkami Caritasu nie widziałam... Co robi walka kościoła z Wielką Orkiestrą, to aż przerażające, już nie chodzi mi nawet o głupie namawianie, co by nie wrzucać pieniędzy do puszek, ale o to co zostało opisane na poniższym obrazku znalezionym na stronie Demotywatory
A tu najciekawszy ciastek jakiego ostatnio widziałam. :-) Podobno zrozumieją nawet duchowni ha ha :-)
Jestem kobietą i noszę spodnie, czyli też jestem za gender! ;-) A nawet o tym nie wiedziałam...
Trzeba to powiedzieć, głośno i wyraźnie, są toksyczni ludzie i lepiej trzymać się od nich z daleka. Nawet jeśli nie atakują nas z bliska, a za pośrednictwem jakiegoś komunikatora. Mnie taka osoba molestuje, maltretuje i gnębi wręcz. Wtedy jest trudniej bo niby blokujesz, ale taka natarczywa osoba znajdzie sposób, jak robal szczelinę, żeby się tylko przecisnąć i dostać tam, gdzie chce. I tu napotykamy problem, bo "robal" chce, ale właściciel kategorycznie mówi nie! To śmiesznie kiedy kogoś odtrącamy, a ten ktoś ciśnie się do nas za wszelką cenę. Z czasem staje się upierdliwe i męczące. I jak takiego natręta się pozbyć jeśli nawet ignorowanie nie pomaga? Jak to się mówi, nie można mieć tylko przyjaciół, wrogowie ponoć też są potrzebni. Ale litości, ile można mówić, że pani już dziękujemy i nie chcemy z panią rozmawiać? To tak jak Jechowi i ich tekst "Czy jest pani zainteresowana rozmową o Bogu"? Pamiętam jak zatrzasnęłam im drzwi przed nosem, czułam się jak postać z filmu komediowego, tam możemy zaobserwować takie zabawne, choć trochę chamskie sceny ;-)
Trudno, "robala" trzeba będzie przecierpieć i zwyczajnie ignorować bo skoro słowa nie pomagają, to jeśli chce niech pisze, może tej osobie z tym lepiej jak sobie popisze do kogoś próbując go poniżyć, tak jak usiłuje mnie, ale nie tędy droga. Jeśli "robal" chce jakiegoś pojednania to niech nie pcha się pod kapcia i nie zaczyna od naśmiewania się ze swojego rozmówcy. Ci, którzy wiedzą o tobie najmniej, a już w szczególności o tym co aktualnie dzieje się w twoim życiu, mają na twój temat najwięcej "mądrych" rzeczy do powiedzenia.
Choć wiem, że tak się nie da to życzę samych przyjaciół i przyjaźnie nastawionych osób na waszej drodze przez życie, a poniżej zdjęcie obrazujące intelekt "robala". Bo coraz częściej myślę, że tak można by zobrazować to co siedzi w jej głowie :-)
zdjęcie pochodzi ze strony GoPodlasie na facebook. I co najlepsze nie jest w żaden sposób przerabiane ;-)
Jesteśmy tak samo materią nietrwałą jak przedmioty, dlatego nie przejmuje się opinią ludzi, to tak samo jakbym przejęła się tym co "mówi" mi mój kubek. ;-) Kubki na szczęście milczą, to dobrze, mogę spokojnie wypić kawę...
Dzień dobry.... a na dzień dobry szaleństwo ;-) Ale skąd założenie, że dzień będzie dobry? Kiedyś mnie o to zapytano, odpowiedziałam, że to nie tyle co stwierdzenie, a życzenie by dzień był dobry. A ta piosenka jakoś zawsze mnie rozbawia. Tu wersja z bodajże 2002 roku, chyba miała być w klimatach rockowych... no powiedzmy, że tak ;-) A więc Dzień Dobry wszystkim.
Wczoraj wspominaliśmy z kolegą właśnie takie "perełki" muzyczne i jeszcze starsze z lat 90. Warto powspominać i poczuć się "staro". He he :-D
"Nasze serca dosłownie krwawią ze szczęścia widząc jak "The Satanist" sobie radzi w rankingach sprzedaży. Fakt, że tak kontrowersyjna i radykalna forma sztuki szturmuje listy sprzedaży na całym świecie, a także w Polsce, jest dowodem na to, że warto tworzyć tylko zgodnie z własną wolą i intuicją, mimo że często jest to droga pod prąd!! Dziękujemy Michałowi, Marcinowi i całej ekipie Mystic za tyle lat genialnej współpracy i oddanie."
Jest to bardzo trafny komentarz Nergala z zespołu Behemoth dotyczący najnowszej płyty, która to płyta zajęła pierwsze miejsce listy OLIS, najbardziej trafne według mnie w tym komentarzu były słowa POD PRĄD! Tylko i wyłącznie. Szczerze, to nie jestem wielką fanką tego zespołu, jednakże słucham i lubię większość utworów i cieszę się, że coś tak kontrowersyjnego trafia do ludzi i na pierwsze miejsca. Być może w końcu mentalność ludzi się zmienia. Szkoda tylko, że trzeba walczyć w następstwie z kościołem i jego głupotą, nie świętymi księżami i jakąś wymyśloną i sztuczną obrazą religijną. Przepraszam, ale religia obraża sama siebie, nie jestem ateistką, nie jestem katoliczką, jestem wiary tak brzydko nazwanej pogańskiej. W mojej wierze nikt nigdzie nie napisał, że to jest dobre, a to złe, a tego czegoś nie nazwał grzechem, grzech nie istnieje, seksualność to nie zbrodnia, ani grzech, to natura. W mojej wierze nikt nie powiedział idź i czyń dobrze, nie rób tego, czy tamtego, to, że mam być dobrym człowiekiem nikt mi nie musiał zapisywać, to się wie samo przez się. Oczywiście nie twierdzę również, że religia katolicka jest zła, jeśli komuś są potrzebne jakieś wyznaczniki dobra i zła, bo sam nie wie, że nie wolno krzywdzić innych, to jego problem ;-)
Gratuluję wszystkim, którzy idąc pod prąd, bo prostszej drogi niestety, a może właśnie stety nie było, zdobyli to co chcieli, osiągnęli sukces. Mam nadzieję na to samo, bo nie rzadko sama mam pod górkę. Ale to właśnie daję mi siłę i większą motywację.
A tak właśnie prezentuje się okładka płyty zespołu o wymownym tytule "The Satanist".
A teraz poświęćcie mój blog wodą i wypowiedzcie magiczne słowa bo o to przedstawiam i pochwalam satanistyczne treści ;-) Nie no, bez żartów nie bądźmy dziecinni... w czary chyba nie wierzycie? :-)
Na początku powinno się przywitać, więc witam państwa młodych, starych i gdzieś pomiędzy. Założyłam bloga z jakiegoś niepohamowanego kaprysu, któremu nie sposób się było przeciwstawiać. Zwyczajnie dałam się ponieść tej myśli o blogu i zobaczę jak daleko nieść się w tym będę, jestem krótkodystansowcem, dalece mi do długich projektów, człowiek potrzebuje zmian, emocji, potrzebuje świeżego powiewu, pomysłów fantazyjnych. Jednym z moich fantazyjnych pomysłów ostatnio było napisanie książki w formacie e-book. Z jednej wyszły trzy. Jedna w dwóch częściach, aktualnie pracuję nad kolejną książką. Nie mogę pochwalić się talentem na miarę autorki Harry Potter'a J.K. Rowling, ale mogę się pochwalić moim nietuzinkowym czarnym humorem. Postanowiłam mierzyć się ze swoimi pomysłami od kiedy wyszłam ze szpitala i dowiedziałam się, że wszystko już będzie w porządku. Drodzy lekarze, specjaliści, naprawdę chce się wam tak kłamać? Tak fantastycznie nie jest, ale również skarżyć się nie będę, to tylko serce ;-) ludzie mają poważniejsze problemy, nie mają kończyn, mają problem z poruszaniem się, jeżdżą na wózku inwalidzkim. Ja tylko nie mogę podnosić ciężkich rzeczy, biegać, przemęczać się, skakać, stresować... lista na tym się nie kończy, ale nie muszę natomiast brać drogich leków za paręnaście tysięcy, to jest masakra. Wszędzie, gdzie tylko mogę szukam pozytywów, w ten sposób żyje się lżej i łatwiej, a przede wszystkim przyjemniej :-) Jedną z przyjemności prócz uśmiechu jest czekolada. Ale co by "na sucho" czekolady nie jeść, popijam ją kawką, najlepiej czarną i gorzką. Takie skromne, a cieszy. Na kapslu Tymbarka znalazłam dziś napis "Małe, a cieszy". Tak sobie gdybam często, że nie zwracamy na takie pierdółki większej uwagi, a to błąd. Nawet z pozoru zwykła piosenka potrafi rozweselić lepiej, niż czasem przyjaciel, w tej chwili nieosiągalny, bo zajęty swoim życiem. Czyli drobnostka, a sprawia uciechę, ale wiecie co myślę, kiedy czytam lub słyszę te słowa "małe, a cieszy"? Myślę o dzieciach, one są małe i bardzo nas cieszą. Przynajmniej w większości przypadków tak się dzieje, a ja wiem coś o tym, choć nie mam swoich pociech, często jako dobra ciocia zajmuję się dziećmi tych bardziej zapracowanych. Żeby ta moja pierwsza notka miała jakieś ręce i nogi zakończę ją takim wesołym akcentem.
Znalazłam ten obrazek, gdzieś w necie, niestety nie pamiętam w tym momencie na jakiej stronie, więc proszę mi wybaczyć, jeśli naruszam czyjeś prawa autorskie, ale przyznać się muszę, że obrazek sobie zapisałam, bo jest świetnym pomysłem na oryginalny wypiek, a jako domowy cukiernik lubię tego typu pomysły :-)