Jutro 1 maja, dzień wolny, rozpoczyna się sezon na majówkę, nie no żarty, kiedyś to był sezon na majówkę, teraz jest sezon na kiełbachę z grilla. Kiedyś nie wiozło się grilla ze sobą do lasu, na działkę, czy gdziekolwiek gdzie jest trawa i większa przestrzeń zieleni, kiedyś to się ognisko robiło, czasem to ognisko było głodne i pożerało, trawiło swym ogniem piekielnym nasze kiełbaski, które spadły z patyka, nieliczne dało się odratować :-) Pamiętam jedną bardzo rodzinną majówkę z ciotką i wujkiem, a także z dwójką ich dzieci. Byłam mała, byliśmy w lesie na spacerze, przeszliśmy na łąkę, aby tam rozpalić ognisko, rozłożyć koc i usiąść. Było pięknie, trawa taka zielona i świeża, kilka dzikich jabłonek nieopodal, jeszcze młodych, pełno kwiatów, latało dużo motyli. Teraz chodząc po lesie usłyszysz pobrzęk piły, bo wycinka lasu, nastąpisz na puszkę, kopniesz w szklaną butelkę, a nawet natkniesz się na lodówkę. Matka natura z reklamy chyba nie jest taka porządnicka jak się wydaje... taki głupi żarcik. Mnie zawsze wpajano, żeby w lesie zachować po sobie czystość, nie hałasować i nie niszczyć zieleni. Tak jestem po prostu dobrze wychowana, a nie bezstresowo jak teraz te gówniarze, którym wydaje się, że wszystko im wolno i wszystko im się należy :-/
Do lasu, do którego wybieram się jutro z rodzicami przychodzą też "dziadkowie". Chodzą po lesie mniejszą lub większą grupą, czasem w pojedynkę na grzyby, spacer lub w celach integracyjnych aby porozmawiać. Mieszkają blisko lasu, więc takie aktywne spędzanie czasu na świeżym powietrzu, we wciąż bądź co bądź sympatycznej zielonej przestrzeni jest pomysłem na plus i zawsze wiadomo kto chodzi po lesie. Skąd?, ano podpisują się patykiem na dróżce w tym samym miejscu, co zawsze. Kawałek od ulicy, zaraz za chyba pierwszym zakrętem. Chodzą tą samą trasą, tak więc łatwo ich namierzyć :-)
Mam tylko nadzieję, że "dziadki" nie zajmą jutro najlepszego miejsca na ognisko :-P
Tak dawno nie byłam w lesie. A mój brat dzikus... i grubas (ostatnio mocno się zaniedbał) nie chce z nami jechać, bo nie, znacie to, babskie nie, bo nie :-D
Mocarna! Skręciłam kiedyś fotele na płozach, mój brat nie wiedział, która część ma być dolna, a która górna, były tylko dwie plus płozy :-D
A na koniec taki pozytywny akcent...
ponoć na placu zbawiciela znów mieni się barwami tęczą wkur****ia masy polskiej ;-)
Tak na marginesie dodam jeszcze, że ten symbol tęczy chyba tych normalnych gejów i normalne lesbijki nie rusza i to co się z nim dzieje, czy stoi, czy płonie, iście nie miłosnym żarem, bo tak naprawdę ta tęcza dzieli. Zwykły gej, który tak jak inni ma swojego partnera, pracę i mieszkanie, który ma swoje życie towarzyskie i siedzi ze znajomymi w kawiarni popijając kawkę ma głęboko w nosie tą całą tęczę, bo nie o symbol chodzi, a o komfort życia. Tęcza ze zbawiciela to taki sposób na lans, nowa moda.
Ale ciasto tęczowe bym zjadła i nie, nie napadł mnie żaden gender, ani nie staje się lesbijką... bo mam ochotę na tęczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz