sobota, 28 czerwca 2014

Chciałabym w końcu móc nasycić się miłością, odwzajemnioną i bez kompleksów, wstydu, szczerą, lecz jak skoro ciągle uważam, że los w tym temacie ciągle sobie ze mnie drwi?

On jest jak narkotyk
uzależniłam się od niego
jak poranna kawa
potrzebuje jego widoku
jeśli go nie widzę, czuję się jak na głodzie
jak narkoman twarzy
potrzebuje tego
i głosu,
świat jest piękny, lecz życie podłe,
zauroczenie minie, lecz męki wiodę teraz,
dlaczego los wrzucił mnie właśnie tam,
gdzie na widok wystawiony bywam
tak oddalony, jednocześnie tak bliski jak tylko to możliwe
nie mogę się zbliżyć bardziej
ta bliskość jaka jest musi mi wystarczyć
to jak czuć zapach kawy, lecz nie móc jej wypić,
wpadłam po uszy jak nastolatka,
a obiekt daleko poza granicą bliskości,
jednak granica została dziś przekroczona
na moment, sekundę, chwilę
dotyk, lecz nie bliskość.
co się ze mną dzieję?
zachowuję się jak małolata,
mimo wieku dojrzałego,
ale tak to z facetami bywam,
że robią zamieszanie w głowie, w myślach, w sercach.
Najgorsze jest to, że nie wiem, czy to działa tylko w jedną stronę.
Obawiam się, że tak,
a może ten dotyk...?
Niepoprawna ze mnie optymistka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz