środa, 30 lipca 2014

Abecadło z pieca spadło... C... S... a może wcale żadna z liter :-)

Na urodziny dostałam między innymi wielką żółtą cukinię ;-) Ale również kwiaty, czekoladki, biżuterie, którą mam w nadmiarze, ale sroka ze mnie, więc czemu nie, nie narzekam. Ale i tak najlepszy prezent dostałam od siebie, tatuaż czarny, pawie piórko zrobione nieco poniżej nadgarstka. To niesamowite patrzeć jak tatuażysta robi tatuaż na... twojej skórze :-D Co prawda trochę bolało, ale było warto. Teraz muszę smarować rękę przez kilka dni, żeby się zagoiło. Czy chciałabym jeszcze drugi tatuaż? Oooo taaaak :-D Zdecydowanie chcę drugi, ale za jakiś czas, może w końcu zdecyduję się na symbol słowiański.
Moim piórkiem się nie pochwalę, ponieważ błyszczy się od mazidła, natomiast wrzucę zdjęcie, które było inspiracją dla mojego tatuażu.

Pani piórko ma na obojczyku, ja jednak wolałam przyozdobić sobie rękę. W środku moje oczko przypomina literkę "C" lub jak kto woli "S" z cyrylicy. Jakby ktoś się czepiał mojego oczka to mogę powiedzieć, że to pierwsza literka słowa Chwała lub Slava :-D 

sobota, 26 lipca 2014

A może to była ich do dupy telepatia i niestety obiła mi się o kant dupy i wróciła do nich niepostrzeżenie?

Ja, jeden z głównych zasilaczy gospodarki na urlopie, bawię się całkiem znośnie. Chociaż, mogliby z pracy do mnie nie dzwonić z pretensjami, że nie ma mnie w pracy, skoro dali mi 4 dni wolne, a później mieli mnie powiadomić, jak dalej mam przychodzić do pracy, więc czekałam na powiadomienie telefoniczne, którego się nie doczekałam, widocznie w sposób nadprzyrodzony miałam dowiedzieć się, że mam przyjść do pracy na jeden dzień. Ale moje moce jak widać są nieskuteczne, zatem lepiej w staromodny sposób zadzwonić. Zdenerwowali mnie tym, tak więc w ostatniej chwili nie miałam zamiaru głodnej biec do pracy, skoro tak postępują, to mam ich gdzieś. Nawet nie powiadomili mnie, że mam tyle dni wolnych, tak więc w poniedziałek wstałam grzecznie o piątej rano, by na siódmą być w pracy. Na miejscu zdziwienie, że jestem, bo przecież mam wolne do czwartku. Następnie było pytanie w czwartek, dlaczego nie jestem w pracy, a jak w piątek przyszłam, na własne oczy zobaczyć, a na uszy usłyszeć, jak dalej mój grafik jest ustawiony to ni cholery się nie dowiedziałam, bo była osoba z zewnątrz, szefowa wszystkich szefów, a jak to powiedział ochroniarz, zastępczyni kierowniczki, gdyż samej kierowniczki nie było, cienko tam pierdziała :-D Nie lubię sucz... należy jej się trochę cienkich i goryczą owianych dźwięków. I tak muszę jeszcze przyjść do pracy i dowiedzieć się jak grafik wygląda bo wiem, że mam do wtorku wolne, przyjdę jak będzie szefowa... może w końcu się czegoś dowiem.
Ale skoro na wstępie wspomniałam o zasilaniu gospodarki to tak, przyznaje, że nakupowałam znowu pierdół, ślicznych co prawda, ale pierdół :-P W tym bransoletkę z Agatu w kolorze niebieskim i drugą z złotej stali chirurgicznej z trzema kwiatkami z oczkami z cyrkonii.
 mniej więcej tak prezentuje się moja bransoletka :-)

Ale, żeby nie było, że tylko chodzę na zakupy, również na spacery z moją mamą, dobrze się rozumiemy, także wsiadam na rower i jadę w trasy po mieście i po parkach, również postanowiłam zmienić swoją fryzurę, mały zabieg, poprawiłam wycięcie z boku, a już w poniedziałek... tatuaż :-D I popijawa urodzinowa... a ledwo wczoraj było wesele, a 24 urodziny mojej koleżanki, kiedy tu trzeźwieć? :-D

I filmik na koniec, parodia, świetna parodia fajnej piosenki, z fajnymi dziewczynami ;-)

"Just stay put my butt will find your butt
communicate with me, with ass telepathy"


poniedziałek, 14 lipca 2014

Teraz napiszę coś co wytrąci was z równowagi, kocham dzisiejszy poniedziałek!

Mam w końcu wolne, w końcu znaczy się po 7 dniach pracy... cały tydzień, czy się dobrze czuję, czy źle, czy mnie coś boli, mniejsza o to, ale inni, no inni akurat mieli dni wolne, a przecież byłyśmy takie potrzebne, potrzeba widać znacznie spadła, tylko mnie ta informacja akurat ominęła, bo jak głupia przychodziłam, lecz jutro nie ma mowy, odpoczywam. Dzwoniła do mnie koleżanka i pytała czy nie zamieniłabym się z nią i nie przyszła jutro na rano, jak to powiedziała, całkiem słusznie zresztą inna, starsza ode mnie koleżanka z pracy, nie można na wszystko się zgadzać, odmawiać też trzeba umieć, więc idąc w zaparte odpowiedziałam koleżance, która miała wolne w tygodniu i jeszcze weekend, że po tygodniu pracy, idę na zasłużony odpoczynek. Odpoczywać mam zamiar aktywnie, na rowerze oczywiście jeśli pogoda dopisze, a ma dopisać. Ostatnio były takie ulewy, że ulice zamieniały się w rzeki, a moje buty zmieniły się w jezioro prawe i jezioro lewe. I tak oto w jeziorach stałam przez osiem godzin w pracy, gdyż nie miałam obuwia na zmianę. Niestety mam osłabioną odporność, więc oczywiście przeziębiłam się troszeczkę, ale piguła, spać i będzie dobrze.

W minionym tygodniu miałam dwa dni pod patronem depresji. Biorę leki, a moja choroba atakuje co chce i tak oto przyszło jej zaatakować mój stan emocjonalny, wczoraj bez powodu się poryczałam. Nie wiem dlaczego, ale to się zdarza przy tej chorobie. Natomiast dziś, pełna humoru i optymizmu, tak pięknie poukładałam alkohol na moim stoisku, że dostałam pochwały, sama siebie chwalę natomiast za aktywną sprzedaż, tak to wtedy kiedy próbuję wcisnąć komuś rzecz, której nie potrzebują, jak herbata, czy batonik, ale mam za to premię, jakby mi stówka wpadła to się nie pogniewam :-D od pięćdziesięciu złotych też uciekać nie będę.

Poza tym, że zapieprzam jak durna nic ciekawego się nie działo, zmienili mi grafik z jakieś trzy razy w ciągu tygodnia, zasiliłam gospodarkę kupując notes wyglądający jak duży żółty klocek lego, na którym są inne cztery klocki w różnych kolorach. W planach mam zrobienie sobie tatuażu, jeszcze w tym miesiącu, jeśli nie zdecyduje się jeszcze co do wzoru, to będzie kolejny kolczyk :-D

I tak pozytywnie na koniec...


Aha... zakochałam się w "ogniu", który albo mnie ogrzeje, albo mnie sparzy. Nie liczę na happy end, lecz kto mi zabroni marzyć, kto mi zabroni mieć nadzieję, a nóż widelec skończy się przyjemnym ciepłem.

piątek, 4 lipca 2014

Dom, w którym pająk mówi dobranoc.

Jestem na głodzie. Gdzie jest mój narkotyk? To bardzo niezdrowo przestać czerpać ze źródła radości tak nagle. Nie widziałam go od kilku dni i chociaż potrafię pogodzić się z wieloma rzeczami to jeszcze nie potrafię z tą, że przyjmuje moje szczęście w tak małych dawkach. Pusty rozdział? Chcę to zapisać nami. Nie znaczy jednak, że mogę.

Z innej beczki to rzuciły się święte krowy i cała trzoda za nimi na niewinny spektakl, ja przodowy zasilacz gospodarki wydałam mnóstwo pieniędzy na kosmetyki i pędzelki do makijażu, kupiłam notes z silikonową okładką w stylu Lego. Byłam z moją kumpelą na małym wypadzie na wsi, wieczorem odwiedził nas Pierun i ciosał gromami ;-) Spałyśmy w starym przedwojennym domku po jej babci. Urokliwe miejsce, urokliwy domek, słowem Podlaskie :-) Mieszkaniec domku, wielki pająk przywitał się z nami, nie cierpię pająków.
Na dodatek zgubiłam paczkę papierosów co miało być chyba znakiem, że mam nie palić.
Widziałam sarenkę z odległości do 7 metrów, nietoperze latające nad moją głową i bandę dzieciaków przy ognisku, które zamiast kiełbasek przypalały kijki i okadzały podwórko... bawiły się w wiedźmy, albo coś.
Było tak fajnie, że musiałam narobić zdjęć :-)



Chyba samosiejki drzewek (te małe), podobno nikt ich nie rozsadzał w ten sposób, a jest to teren prywatny, gospodarz chyba wie, co czyni i gada.

Dzika bestia biega po polach i łąkach, strzeżcie się!


Rzeczka rodem z horroru ;-)

A motylek jak się uczepił, to się odczepić nie chciał, przyroda mnie lubi, a komary uważają mnie za boginię, jestem cała pogryziona, od stóp do głowy... 

stara komódka? nie wiem jak to się nazywa, ale jest stare i fajne :-) 

piec kaflowy, kocham te piece, choć trzeba w nich palić drzewem, a to trzeba narąbać, porąbać i przynieść, a także umieć rozpalić w piecu, na szczęście to ostatnie umiem.



Obrady okrągłego stołu.

Stara okiennica i te fajne staromodne krzesła



Nie wiem jaki sens miało robienie tak wąskich drzwi do w tym momencie graciarni, ale grubsza osoba no nie wejdzie... 

Ganek

Nie pięknie? Oczywiście, że tak :-)

Domek jest z jednej strony schowany za drzewami i krzakami... malin, mniam.

Drzwi jak to na wioskach, popisane kredą, ale, że zielone? Z fantazją.

Zjem twoją duszą, a ciało rozerwę na strzępy, arrrgghhhh! :-D