Coś pękło, poczucie humoru zostało, jednak schowane w środku, nie wychodzi zbyt często, stałam się bardziej poważna, bardziej zdecydowana, ale również bardziej stanowcza i pyskata, bo nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć, co robić, umrzesz za mnie, że tak mną próbujesz sterować? Kiedyś byłam samotnikiem obserwującym otoczenie i ludzi, to wraca, mam znajomych i przyjaciół, ale tak jak kiedyś są na odległość, zajęci sobą, swoimi sprawami i życiem, mam więc trochę czasu by patrzeć. Obserwuje ludzi i zastanawiam się dlaczego wybrali to co wybrali. Te osoby, które na co dzień są obok nich, wydaje się, że są zupełnie inne, nie dopasowane do nich. Bardzo często mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, czy ludzie wtedy dopełniają się wzajemnie? W większości obserwowanych przez mnie przypadków nie chodzi o pieniądze, widać na pierwszy rzut oka, że chodzi o bogactwo innego pokroju. Charakter, to jak traktują innych ludzi, każdy popełnia błędy, każdy ma swoje wady i zalety, jesteśmy tylko ludźmi, mogę mówić każdemu, że uważam się za idealną, porównując się z innymi, ale nie ma takiej możliwości, żebyśmy się mogli z innymi porównywać. Każdy jest jaki jest i taki jest na swój sposób, to tak jakbyś chciał porównać ogórka ze szparagiem, jaki to ma sens? Nie będę porównywać się do modelki z czasopisma, głównie dlatego, że jej samej trudno się porównać do efektów pracy w fotoszopie. Trzeba pamiętać, że każdy ma swój gust i podoba mu się coś innego, a o gustach się nie dyskutuje. Ostatnio spojrzałam przez okulary przeciwsłoneczne na pochmurny dzień, próbując coś zmienić w życiu bądź gotowy na porażki, jeśli upadniesz masz szansę wstać, więc lepiej skorzystaj, jesteś silniejszy, masz +1 do nowego początku, a jak ci się uda z nowym początkiem masz +10 do lansu. Czasami trzeba się pogodzić, że teraz jest jak jest, to pomaga by wydobyć się ze stagnacji. Pogodzona ze sobą szukam wyjścia z tej sytuacji, w której ciągle trwam, zostanę jeszcze na trochę, teraz nie jest dobry moment by to zmieniać. Ale zawsze dobrze się rozejrzeć, by wiedzieć, mieć punkt zaczepienia. Wydawało mi się, że mam taki punkt, dobrze myślałam, wydawało mi się. Czy jeśli teraz w życiu zaliczam same porażki, to odmieni się to wkrótce na sukcesy? Oczywiście, że samo się nie odmieni, kto tobie człowieku bardziej pomoże, jeśli nie ty sam? Zaszkodzić sobie też możesz bardziej niż kto inny, ale skupmy się na pozytywach. Faceta nie mam, w kobietach nie gustuje, ale kto wie, jak tak dalej pójdzie może zacznę, pracę mam jaką mam, próbując ją zmienić zaryzykowałam jej utratę, mało zarabiam, muszę spłacić laptop... pozytywy tak? Śmiech przedłuża życie, dzięki mojej pensji będę nieśmiertelna.
Obserwując osoby w długoletnich związkach widzisz, że albo ich porąbało, że są razem tyle czasu przechodząc przez ten cały syf i jeszcze jeden i kolejny i dając się wmanewrować w jedną i kolejną kłótnie, albo po prostu mają coś czego my nie mamy. Tylko wciąż nie wiem co to... Mówi się, że my młodzi nie potrafimy pracować na swoje związki, tylko chcemy i wymagamy, a jeśli nie dostajemy czego oczekujemy to rozstajemy się, jeśli księżniczka szuka księcia to niech się nie dziwi, że później musi mu usługiwać, nie umie, więc księżniczka niech się nie dziwi, że książę idzie do innej wieży i szuka kolejnej księżniczki, może mniej rozpieszczonej. Bo niestety książąt nie ma mniej lub bardziej rozpieszczonych, są rozpieszczeni i koniec. Ale patrząc na przykład na moich rodziców, oni też niczego nie naprawiają, u nich włącza się typowy alzheimer. Zwyczajnie zapominają, jakby nic się nie wydarzyło, kłótnia? Jaka tygodniowa kłótnia, ktoś tu płakał, ktoś tu krzyczał? Skąd! Może to jest właśnie tajemnicą udanego związku, by zapomnieć? Pewnie ktoś od razu by pomyślał, że po prostu się kochają, miłość? Człowieku, jaka miłość, po ponad dwudziestu latach małżeństwa? Prędzej wspólne dzieci, dom, kredyt, samochód, przyzwyczajenie. Podobno miłość jest wtedy kiedy chcesz tą drugą osobę zabić, ale przekładasz na jutro i na jutro. Po dwudziestu latach to chyba już nawet nie będzie się chciało łapać w tym celu za nóż lub cokolwiek innego. Miało być pozytywnie, więc to był akcent pozytywny, że już nawet ci się nie będzie chciało, więc możesz żyć spokojnie i bez obaw o życie i zdrowie. Jeśli więc kiedyś będę miała męża, to tylko w jednym przypadku będzie mógł sprawić, że wyląduje w szpitalu, zrobić nam dziecko, a mnie wysłać na porodówkę :-)
Z jednej strony zazdroszczę wszystkim, którzy są w szczęśliwych związkach, z drugiej strony przyzwyczajona do samotności nie wiem czy umiałabym się odnaleźć. Czy wygląda to tak jakbym nie wiedziała czego chce, chce zmian, ale nie zmieniam niczego bo nie czas na to, chce faceta, ale nie chce, bo jestem przyzwyczajona do swobody, a może po prostu stąpam twardo po ziemi i widzę, że jeśli skupię się teraz na szukaniu innej pracy mogę stracić tą, którą mam, na ten moment nawet nie mam punktu zaczepienia, trudno więc coś zmieniać, ale niedługo spróbuje znowu. I wiem, że chce nauczyć się ufać na nowo i pozwolić komuś by zaufał mnie.
Z obserwacji wynika, że między nami młodymi, a poprzednim pokoleniem jest ogromna różnica, a wręcz przepaść w tym jak podchodzimy do związków. Znak czasu?
Dawno nie pisałam, ale tak to jest kiedy ma się depresyjne stany świadomości. Podobno czekolada jest dobra na wszystko, sprawdziłam i faktycznie czekolada nie pyta, czekolada rozumie, jednakże tylko na pięć minut, nie więcej. A później zrzucasz te pięć minut razy cała tabliczka czekolady miesiąc albo dwa, bo jeśli nie masz czasu to chęci, albo warunków, bo nie chce mi się słuchać podśmiewania się z tego, że się odchudzam, podobno nie mam z czego. Może nie mam, a może to zwykłe zazdrośnice i chcą, żebym przytyła jak one ;-)
Ostatnio było najgorzej bo zabrakło mi tabletek, akurat w niedziele, w poniedziałek też nie wzięłam bo najpierw musiałam skoczyć do lekarza po receptę, biorąc je tylko rano nie mogłam wziąć tabletki w dzień, więc ten jeden poniedziałek był wyjątkowo przygnębiający. Ja również zbyt mądrze nie postąpiłam wsadzając puste pudełko z powrotem do szafki. W pracy mam jednego wielkiego doła, nie chce mi się już patrzeć ciągle na tych samych ludzi. Postanowiłam dać sobie szansę, oto nadeszła, czekam na jej wynik w godzinach popołudniowych, byłam dziś na rozmowie o pracę i serio pytają o jedną wadę i trzy zalety, myślałam, że to tylko taki żart, jednak nie. Na pierwszej rozmowie o pracę nie spotkałam się z czymś takim, do tego zwiędniętego kwiatka nawet nie musiałam przechodzić rozmowa kwalifikacyjnej, wystarczyło zanieść cv i wykazać się chęcią do pracy. Dziś była najpoważniejsza rozmowa o pracę kiedykolwiek w moim wykonaniu. Mam nadzieję uwolnić się z tego wyschniętego, zwiędłego i sparchaciałego kwiatka. Już mi mowa gwarna się wkrada do notki, tak się dzieje gdy się denerwuje, a moja cierpliwość wystawiana jest coraz częściej na próbę. Dość! Nie będą mną więcej pomiatać, mówić mi co mam robić, jak szybko jeść na przerwie, traktować mnie jak gówniarę, która się nie zna na ich przecież bardzo skomplikowanej i trudnej w wykonaniu pracy wykładnia towarów na półki według planogramu, który odczytać może osoba jedynie uprawniona do tego poprzez szkolenia i doktorat z odczytywania planogramów. Same doktory habilitowane na kasach stoją... Co ciekawe jeśli chcesz dzień wolny jesteś niesamowicie potrzebny w sklepie i jeszcze bardziej leniwy bo nie chcesz przyjść do pracy, a jak prosisz o stałe zatrudnienie to miejsca nie ma, skoro taka obsada wielka to do czego ja jestem potrzebna, pójdę sobie gdzieś gdzie człowiek-pracownik jest traktowany jak człowiek, a później pracownik. Ja rozumiem, że to jest sklep, a sklep musi funkcjonować, no ale kurwa... przepraszam za słownictwo. Koleżanka, która w innym zwiędniętym kwiatku pracowała z ramienia agencji tymczasowej przyszła się szkolić jako pracownik na stałą umowę do tego kwiatka, w którym ja jeszcze pracuje, ale oby już niedługo. Po jakimś czasie miała dość takiego traktowania i się zwolniła, za nią kilka innych osób, ostatnio przyszła na zakupy i życzyła mi zmiany na lepsze, oto te zmiany? Miejmy nadzieję :-) A te doktory habilitowane niech sobie dziś radzą, bo ja nie mam zamiaru iść dziś do pracy, czekam na telefon, a jak nie tam to może do żabki pójdę szukać zatrudnienia :-P
Ostatnimi czasy wracam do muzycznych korzeni, do tej pory Grajewo na Podlasiu kojarzy mi się z rapem, gdzie spędzałam każde wakacje i możliwie dłuższy czas wolny, raz nawet nie poszłam na rekolekcje bo mama wolała mnie zabrać do babci :-) Tam każdy na osiedlu wolał słuchać rapu niż disco polo, na szczęście :-D Przyznać muszę, że moje muzyczne zainteresowania rapem zaczęły się właśnie od grupy 3W, miałam nawet ich pierwszą płytę, ale ktoś mi ją ukradł... z domu! Nie zdążyłam skojarzyć kiedy to się mogło stać. Teraz mam najnowszą płytę Trzeciego Wymiaru i to z autografami, miło :-) A wiedźmina 3 musiałam sobie odpuścić, prawda, że mam nowy komputer o pojemności 1 terabajta, jest moc, ale gra ma zbyt wysokie wymagania sprzętowe na jakie nie było mnie stać... smutne.