sobota, 11 kwietnia 2015

Odmienny stan... świadomości.

Nienawidzę siebie... tak czasami o sobie myślę, pustka i chłód towarzyszą mi od jakiegoś czasu, jeszcze płacz, nie wiem czemu, ale od trzech dni mam momenty skrajnie mnie załamujące, ściska mi gardło, a łzy zalewają piekące i suche oczy. Nic mi się nie chce, na nic nie mam ochoty. Kiedy myślę o pracy rzygać mi się chce. Mam dość ciągłego stania, patrzenia na te same twarze. Aplikowałam do pracy do koleżanki, widać nie potrzebują prostego informatyka. O, nietoperz, z piątego piętra widać trochę więcej, ale nie za wcześnie dla nich? Jest mi zimno i mam dreszcze, a dziś jest ciepło. Ale tak mają ludzie z Hashimoto. Biorę leki, jakąś mieszankę selenu i cynku na bazie naturalnych drożdży co smakuje jak smakuje... i niestety robi się coraz gorzej. Najgorsze jest to, że zapominam. Chce mi się płakać i zapominam, na dodatek nic mi się nie chce. Nie mam na nic ochoty. Osłabia mnie moja własna beznadziejność... Mama powiedziała, że powinnam pójść do lekarza, ale boję się, że lekarz mnie wyśmieje, że wymyślam sobie jakąś depresje, albo jej stany, ona też się śmiała, ale mnie nie jest wcale kurwa do śmiechu.

Zwykle coś dorzucam na koniec notki. Ostatnio chodzi mi po głowie. Może też mam paranoje? Nie wytrzymuje ze sobą...