Tak dawno nie pisałam... no ale praca, praca i przeziębienie, potem znowu praca i tak to się toczy. Jeśli chodzi o moją pracę to chciałam z niej zrezygnować, ale gdzie ja znajdę drugiego tak fajnego chłopca co mi zrobił bransoletkę z gumek. Pochwaliłam jego bransoletki to na drugi dzień miałam i ja :-) Nowy uciekł do innego sklepu i tyle go widzieli, wszyscy pytają czy mam z nim kontakt lub pytają jakby to było oczywiste, że mam z nim kontakt, co u niego słychać? Nie mam, nie chce mieć, zostanie starym kawalerem, tyle wam powiem! Jest wybitnie nieśmiały, choć jak "moja wtyka" powiedziała podobam mu się. Więc opcja, że jest gejem została odrzucona. Z pracy chciałam uciec przez złą atmosferę, na szczęście się poprawiła i atmosfera jest milutka jak pluszowy miś. Taki co go można kupić w "Bierdonce" na przykład (błąd w pisowni zrobiłam umyślenie), taki miś na akcję WWF. Osobiście kupiłam niedźwiedzia :-) Poprawiło się po odejściu koleżanki, która była ostatnimi czasy bardzo nieprzyjemna w swoim zachowaniu. Olewała klientów, olewała pomoc, biegała jak natchniona po sklepie i rozkładała towar, byleby tylko nie stać na kasie bo to ją nudzi. Ja wszystko rozumiem, ale po to żeby stała na kasie została zatrudniona. Odkąd nie pracuje ten mały wredny troll, jestem szczęśliwa i lubię przychodzić do pracy. Przestało to być już tylko mniej lub bardziej smutnym obowiązkiem. Tylko trzeba było znaleźć kogoś na jej miejsce, tak więc bezrobotna przyjaciółka już robi badania potrzebne do rozpoczęcia pracy. Czekam niecierpliwie na dzień, w którym będę ją szkoliła, gdyż mam nadzieję, że będę to ja właśnie ja, najlepiej w piątek od południa :-D No nie oszukujmy się, ale taki mamy klimat, takie mamy czasy, że znajomi załatwiają pracę znajomym, wszystko po znajomości, bo inaczej jest trudno. Pierwszą pracę też miałam po znajomości, później z doświadczeniem było już z górki coś znaleźć, wystarczyła odpowiednia chwila i szybka reakcja na ogłoszenie :-D Tak, to był jeden wielki fart. Chociaż mogłoby być lepiej, jakbym nie pracowała na umowę zlecenie. Ale wieszczą mi, że tak powiem awans na oficjalnego pracownika. Byłoby fajnie, bo wszyscy mnie lubią i chwalą, że dobrze się ze mną pracuje. Zwłaszcza kierownik hali mnie lubi :-D (To kobieta, tak dodam, żeby nie było). Gdybym została tym pracownikiem na normalnej umowie, to mogłabym w końcu rozejrzeć się za jakimś mieszkaniem do wynajęcia ze współlokatorką, lub lokatorem, kolega był chętny :-D Oczywiście nie narzekam na mieszkanie z rodzicami, ale w końcu czas opuścić gniazdko. Zwłaszcza, że dzień spędzony z ojcem był dość nietypowym dniem, kiedy mama wyjeżdża, a ja mam czas to kiedy ojciec siedzi w domu usiądę z nim, wypijemy kawkę, obejrzymy coś, zamienimy dwa słowa i wracam do swojego pokoju, lub wychodzę. Jednakże dziś pojechaliśmy razem do sklepu po buty, kupiliśmy sobie słodkie bułki, jak ja dawno nie jadłam jagodzianek z bitą śmietaną i razem w domu sprzątaliśmy, a jeśli chodzi o sprzątanie to mój ojciec jest perfekcyjną panią domu, wersja terminator kurzu i brudu. Mieliśmy też razem robić babeczki z bitą śmietaną, ale mamy bułki... Raz robiliśmy wspólnie pierogi z jagodami, ciasto wyszło nieco brązowe, ponieważ domowa Gessler (lubi gotować i eksperymentować w kuchni, choć nie zawsze jest to jadalne jak naleśniki z serem w polewie czekoladowej, paskudnie mu to wyszło) pomyliła kubek wody z kubkiem kawy, na szczęście szybko się zorientował, że woda jest jakaś "brudna".
Późno już więc czas się szykować do pracy... ciekawe kiedy teraz będę miała wolne, miałam wziąć na drugiego, żeby bratowej pomóc przy dziecku, ale jej siostra zwolniła się z pracy, więc jej pomoże. Jedni się zwalniają, innych przenoszą, a trzeci szukają pracy, cała reszta myśli jak zarobić, żeby się nie narobić, albo wcale nic nie robić.
A u mnie już po kawie...
Uwielbiałam tą bajkę jak miałam... 6 lat? Może siedem.